Świat między Wschodem a Zachodem w kolażach Magdaleny Tertelis
K O L A Ż. Co tak naprawdę o nim wiemy? Czy jesteśmy w stanie przybliżyć ramy czasowe, w których narodził się jako technika, albo na palcach jednej ręki wymienić tych, którzy starali się go wznieść na wyżyny plastycznych doskonałości? To pytania, które będą budzić trudności w odpowiedziach. Zainteresowanie tą nieco zapomnianą, a najczęściej po prostu niedocenianą techniką, przyjmuje zmienne natężenie. Albowiem rzadko zdarza się, że artyści w pełni swych mocy i zdolności twórczych angażują się, wybierając tylko ten jeden rodzaj aktywności. I na ogół podejmują się jej na marginesie innych działań.
Magdalena Tertelis jest artystką całkowicie współczesną, która bezustannie przekierowuje wszystkie swoje siły i zasoby twórcze, właśnie w stronę kolażu. Techniki znanej już od II w. p.n.e. w Chinach, lecz przeszczepionej na grunt sztuki europejskiej dopiero przez awangardę na początku XX stulecia. To jedyne medium, jakim posługuje się. Lecz opanowane w stopniu mistrzowskim, ujawnia wielki talent w kreowaniu nowych form ideowo-treściowych. Plastyczno-literackich, przy pomocy których buduje nowe i zaskakujące związki znaczeń, wykorzystując czasem nawet elementy na pozór sprzeczne, wyrwane z ich pierwotnego kontekstu, bez którego zdawałoby się, że zaistnieć nie mogą, a jednak! Na domiar artystka bawi się konwencją, ironizuje, porusza, zachwyca oraz bawi, po to by za chwilę wywołać u odbiorców dreszcz niepokojących emocji oraz skłonić do kontemplatywnego rozpatrywania sztuki. Każda jej realizacja jest zachętą do dalekiego i pogłębionego eksplorowania poszczególnych elementów przedstawieniowych. Wszak nad kolażem z wizerunkiem Fridy można zachwycać się, lecz jeśli połączyć jej autoportret z fotografią mieszkańców Chin na dalszym planie, od razu wnikliwym oczom otwiera się perspektywa tak rozległa jak świat, która pozwala dostrzec, jak wiele ze sobą wspólnego mają te dwa obrazy i jak wiele je złączyło, nawet pomimo znacznych odległości terytorialnych, kulturowych i czasowych. To przede wszystkim rewolucje i rozprzestrzenianie się komunizmu, który jednakowoż w latach 30.ubiegłego wieku zyskał grono zwolenników w Meksyku, co zawładnął Chinami na całe dziesięciolecia, czyniąc zeń Republikę Komunistyczną.
Kolaże Magdy Tertelis takie są. Zmuszają do intelektualnego wysiłku, do przeszukiwania całej tej wizualnej ikonosfery kulturowej w poszukiwaniu składowych pierwowzorów, do rozpoznawania archetypów, wiązania skojarzeń, wyciągania na ich temat wniosków. Poruszane w nich tematy bywają ważkie, trudne, ciężkie, niekiedy lekkie i zachodzące na obyczajowość. Dotyczą sztuki, polityki, życia społecznego w szerokim rozumieniu. Lecz za każdym razem są zaproszeniem do sięgania w ich podłoże ideowe, istotę treści, przekazu, przesłania. Artystka osiąga to wszystko łącząc ilustracje, wycinki z czasopism, pocztówki, fotografie, reprodukcje dzieł sztuki malarskiej i pop-kultury. Łączy i zestawia niejednokrotnie z formami wyrazowymi języka. Przyglądając się im dojrzymy echa rozmaitych zjawisk powszechnych, nie ulegających zmianom czasoprzestrzennym, arcydzieła wielkich mistrzów reprezentujących wartości uniwersalne i nadrzędne sztuki. Częstymi postaciami są w nich sylwetki popularnych twórców, wyjątkowo „jaskrawych” postaci, którzy wyrastając wielkością sławy ponad przeciętność, osiągnęli ją w niebywałym stylu. Kolaże Magdaleny Tertelis to także piękno krajobrazu, jego wzniosłość. Podniosłość i patos ważnych wydarzeń. Osobowości mniej lub bardziej znane, prezentacje konkretnych marek sprzedażowych i przedmiotów, wpisujące się w cały ten zasób kultury masowej do jakiego zwykliśmy się przyzwyczaić. Ten złożony repertuar znaków, motywów i tematów sprawia, że każda ze scen wymaga odrębnego i bardziej dokładnego przeanalizowania jej treści. Dlatego poza bogatą stroną formalną, mieści się w nich równie obfity zasób związków symbolicznych, które poddawane interpretacjom mogą wykraczać poza swój pierwotny zakres oraz sens w zależności od danego odbiorcy. Sprawiając, że każda realizacja staje się w pełni autonomicznym obiektem pozwalającym na swobodne formułowanie wniosków i przemyśleń. Kolaże powstają tradycyjną metodą za pomocą nożyczek i odpowiednio dobranych elementów kompozycyjnych. Formaty są zróżnicowane, od pocztówkowych po znacznie większe wymiary podobrazi kolażowych. Z ouvre autorki można z łatwością wyróżnić kilka zwartych tematycznie i formalnie cykli.
ARTYSTYCZNE
Pierwszy z nich jest przepełniony klimatem minionych epok i przenosi w odległe czasy włoskiego quatro- i cinquecenta, niderlandzkich i niemieckich mistrzów doby renesansu, kreatorów oraz wizjonerów baroku. Autorka sięgając po klasykę malarstwa europejskiego, nadała swoim kolażom odrębne od początkowych znaczenia, lecz formalnie wciąż pozostają one w zależności od swych pierwowzorów. To samo czyni ze zdobyczami modernizmu, odwołując się i do tradycji awangardy i jej młodszej odmiany neoawangardy. Wykorzystując publikowane na papierze fragmenty reprodukowanych dzieł mniej lub bardziej popularnych, stworzyła zupełnie nowe pod względem konceptualnym narracje. Każda kompozycja jest przemyślana i kolorystycznie rozplanowana zgodnie z przyjętym założeniem. W tym względzie da się raczej zauważyć wielkie i znaczące przywiązanie do harmonijnego łączenia poszczególnych elementów, częściej bez zdecydowanych i mocnych przejść kontrastowo-barwnych. Ten zabieg osadzania wielowiekowych sylwetek malarskich w zmienionym otoczeniu, na nowej płaszczyźnie tła, pozwala osiągnąć efekt symbiotyczny, który sprawia, że dopełniają się, tworząc zupełnie nową jakość przedstawienia.
Domenico Ghirlandaio
Przekonujemy się o tym w kolażu z portretem damy z obrazu renesansowego mistrza Domenica Ghirlandaia, którą usytuowano na tle widoków Warszawy w okresie industrializacji miasta i postępującego rozwoju technicznego, czego dowodem ma być ogłoszenie o zatrudnieniu fachowców w Zakładach Telewizyjnych na Targówku. Dlaczego akurat właśnie tam? Bo to ten region stolicy, ta dzielnica, która zaczęła powstawać jako „Fabryczna” już od 2 poł. XIX wieku. Ujawniając, jak ówcześnie przebiegała urbanizacja w zakresie planowania przestrzennego i budownictwa, które zakładały wyodrębnianie dogodnych obszarów pod uprzemysłowienie. Koncentracja fabryk na zwartym terenie wraz z osiedlami mieszkaniowymi była praktycznym i pożytecznym rozwiązaniem z co najmniej dwóch zasadniczych powodów. Ekologicznego, gdyż taka organizacja utrudniała rozprzestrzenianie się zanieczyszczeń w powietrzu na większe zasięgi i obszary. I spełniającego potrzeby lokalowe dla pracowników, co miało ułatwiać im prowadzenie w miarę stabilnego życia, ażeby nie musieli pokonywać znaczących odległości w drodze do zakładów. Kolaż można też z pełną świadomością utożsamiać z rolami społecznymi, jakie panowały we wcześniejszych epokach. Kiedy dla kobiet na ogół zarezerwowana była opieka nad domem i wychowywanie dzieci, a w obrębie dobrze sytuowanych rodzin, także podtrzymywanie etykiety towarzyskiej i spędzanie czasu na przyjemnych zajęciach, jak choćby lekcje malowania, czy gry na instrumentach. Dlatego postać zaczerpnięta od Ghirlandaia reprezentuje warstwy uprzywilejowane, które dysponując większymi możliwościami czasowymi i zasobami finansowymi mogły pogłębiać własne zainteresowania, kształcić się i rozwijać talenty, w odniesieniu m.in. do miejskich klas pracowniczych, których status wyglądał nieco inaczej w rzeczywistości. Jednocześnie obraz przestrzega przed stereotypowym postrzeganiem i myśleniem na ten temat. Podziały klasowe były, lecz podnoszenie kultury nigdy nie było marnotrawieniem czasu, a każdy kwalifikowany pracownik fabryki musiał być dobrze przygotowany do zadań na stanowisku oraz posiadać dużą wiedzę. Nadto trzeba uwzględnić, że Warszawa z końcem XIX stulecia była Warszawą pełną społecznych kontrastów. To tak jak w „Lalce” Bolesława Prusa, gdzie niekiedy frywolne życie w poczuciu dobrobytu, zbytku i luksusu, mieszało się z wielką i upokarzającą biedą na Powiślu. Tą samą, którą uwiecznił w jednym ze swoich obrazów Aleksander Gierymski.
Pisanello, Rogier van der Weyden, Velazques
Ta sama wirtuozeria w łączeniu motywów i postaci z klasyki malarstwa europejskiego, uwidacznia się w kolejnej realizacji, gdzie artystka symetrycznie zestawiła dwa wizerunki z portretów kobiecych, księżniczki Ginervy d’Este z obrazu Pisanella oraz damy z obrazu Rogiera van der Weydena, umieszczając dodatkowo między nimi na osi reprodukowane odwzorowanie „Los Borrachos” (Triumf Bachusa) Diego Velasqueza. Jak należy domniemać, układ ten najpewniej nie jest przypadkowy, a w oparciu o pozostałe elementy w kompozycji można pokusić się o pewną jego interpretację. Wskazówek dostarczają tu połówki globu ziemskiego oraz umieszczony pośrodku napis JAWAHAR BOOK CENTRE, a także JAWAHARLAL NEHRU UNIVERSITY. Pierwszy przywołuje założoną w 1979 roku organizację zajmującą się na terenie Indii sprzedażą i dystrybucją książek z całego świata. Drugi jest nazwą wiodącego uniwersytetu w stolicy New Delhi. W całej swej okazałości mówią one o przenikaniu się wpływów kulturowych Wschodu i Zachodu, których najczęstsza wymiana zachodzi w obrębach uczelni akademickich jednoczących środowiska międzynarodowe i rzecz oczywista, za pomocą książek, które dostarczają niemalże nieograniczonych możliwości poznawania świata w różnych jego aspektach, umożliwiając tym samym swobodny przepływ wiedzy, która kształtuje umysły ludzkości. Zawiera się w tym także refleksja na temat słowa pisanego w postaci wydawnictw oraz publikacji, które gwarantują dostęp do informacji i rozprzestrzenianie się ich na różnych strefach i obszarach geograficznych, wspólnotową wymianę duchowego i intelektualnego dziedzictwa będącego spadkiem minionych pokoleń i tych, którzy trwając w czasie rzeczywistym zapisują kolejne karty w dziejach nauki i literatury. Z kolei obecność samych postaci można odnieść do funkcjonujących w świadomości powszechnej wyobrażeń nt. ról czy zachowań społecznych i obyczajowych, które dotyczą zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Niejednokrotnie wywołując nawyki stereotypowego myślenia, często niemającego nic wspólnego z rzeczywistością.
Autoportret w płaszczu, Dürer
Jedna z najciekawszych realizacji, na potrzeby której artystka wykorzystała reprodukcję słynnego autoportretu Albrechta Dürera w płaszczu. Okalając głowę renesansowego mistrza nimbem świętości zaakcentowała chrystologiczny charakter przedstawienia, który zresztą był w zamyśle samego malarza. Twórca ten wszechstronnie uzdolniony, dysponujący potężnymi możliwościami do krzewienia wartości zakodowanych w dziedzictwie europejskim, w tym m.in. treści biblijnych, osiągnął w swoim czasie sławę i uznanie, o jakiej mogli pomarzyć tylko nieliczni. Autoportret można więc potraktować jako osobiste wyznanie i podsumowanie wszystkich dotychczasowych dokonań, które zapewniły mu chwałę już u sobie współczesnych. Nie wspominających o kolejnych pokoleniach, co najpewniej przewidział i miał w świadomości. Dürer pragnął w ten sposób zamanifestować swoją pozycję oraz władzę, przy równoczesnym podkreśleniu i zaznaczeniu roli sztuki w kreowaniu dobytku kulturowego ludzkości, która mu ten wysoki status społeczny zapewniła. W tym miejscu należy przypomnieć, że ów człowiek renesansu niejednokrotnie podejmował w swoich działaniach tematy, wątki oraz motywy Nowo i Starotestamentowe. Miało to o tyle kolosalne znaczenie, że wielu wierzących tamtego okresu było niepiśmiennych, wobec czego to właśnie za pomocą obrazów i grafik, przekazywane były kluczowe treści oraz nauki. Wysokiej klasy dzieła stały się więc najdoskonalszymi narzędziami krzewienia wiary i wartości ogólnoludzkich. Jakkolwiek, jeśli ktoś tak jak Dürer, był mistrzem wielu talentów, na zamówienia ze strony zleceniodawców nie mógł narzekać. Czy to ze strony duchowieństwa, czy też świeckich mecenasów i protektorów.
To dlatego wyobrażony jako władca na podobieństwo Chrystusa Pana ze swoim uduchowionym wyrazem twarzy, pełnym dostojeństwa i powagi, patrzy przed siebie, jakby na wprost próbując zajrzeć w oczy każdego widza, żeby powiedzieć i przypomnieć, że był jednym z tych, co nie zmarnowali talentu ofiarowując go światu, tak Jezus ofiarował siebie za grzechy ludzkości. Konieczne, aby w tym miejscu dodać, że artyści tacy jak Dürer poświęcali całe swoje życie na twórczość. Niektóre dzieła powstawały miesiącami, a nawet latami. Sam proces był często żmudny i skomplikowany, wymagający znajomości wielu technik, sprawności manualnej i intelektualnej, wielkiego zaangażowania w różnych sferach. Żeby przyłożyć się do jakiegoś tematu wpierw należało dobrze go poznać. Aby doskonale odzwierciedlić to co w naturze podpatrzone, trzeba było wielu lat studiów i praktyk. Czy to nad anatomią ludzką i zwierzęcą, czy typowo botanicznych. Dlatego przyrównanie siebie, jako tego, który poświęcił się w słuszności swych czynów, acz z pożytkiem dla dobra ogółu, znajduje swe pełne uzasadnienie. Podobnie jak fakt, że swoimi uzdolnieniami przejął na siebie upowszechnianie Słowa Bożego i opowieści biblijnych, tworząc plastyczne ich odpowiedniki w sztuce.
Rafael, Chrystus Błogosławiący
Kolejne dzieło, jakim posłużyła się artystka do stworzenia nowej jakości plastycznej wypowiedzi, wyznaczające nowy kierunek do poszukiwań percepcji i intelektu. Mamy tu bowiem do czynienia z takim repertuarem postaci oraz elementów, które wydają się być całkowicie odległe, a na pewno niczym ze sobą nie powiązane. A co jeśli jednak…? W tej kilkupostaciowej scenie zwraca uwagę sylwetka Chrystusa Pana z gestem błogosławieństwa, sądząc po fizjonomii zapewne także przedstawiciela jakiejś społeczności arabskiej, również damę w ubiorze z epoki oraz jak należy domniemać reprezentanta chińskiej medyny estetycznej. Wszyscy ukazani zostali na tle muru chińskiego i w jego otoczeniu. Co ich łączy? Bo przecież tak wiele różni pod względem kulturowym i religijnym: inne wyznanie, historia, genetyka decydująca o zróżnicowanych rysach i cechach fizyczności. Lecz jeśli się temu przyjrzeć bliżej, od razu interpretacja nasuwa się sama. To zdobycze i osiągnięcia cywilizacyjne ludzkości, czy to w postaci rozwoju nauk medycznych, nowoczesnych technologii, albo ubioru, który zmieniając swoje oblicza w kolejno następujących po sobie wiekach, zadecydował o narodzinach mody, jako jednej z dziedzin wytwórczości człowieka. Wcale nie tam jakiejś błahej, jeśli przypomnieć sobie „ociekający” bogactwem styl francuski, czy barokowe kreacje w pełnym entourage’u. Można to rozpatrywać wielorako. Jako dokonania powstałe w ramach rozwoju dziejowego w różnych płaszczyznach życia społecznego. Tak jak strój, który zaliczany do jednej z podstawowych potrzeb człowieka spełnia wiele funkcji, niejednokrotnie przyjmując na siebie rolę reprezentacyjną i podkreślającą osobisty lub zbiorowy styl. W tym względzie wystarczy powołać się na monarchie europejskie, które kreowały własne kanony modowe pomocne wizerunkowo, jednocześnie podkreślające pewną tożsamość narodowo-kulturową. Ich przemyślana istota oraz specyfika, nawet pomimo upływu wielu stuleci, pozwala przywoływać właściwe wyobrażenia o danej epoce. Dlatego, jeśli wspomnimy o epoce Ludwika XIV czy XV, od razu w myślach tworzy się bardzo klarowny obraz ludzi dworu z tamtego czasu.
Podobnie, choć może nie tak samo, wyglądają sprawy związane z innymi osiągnięciami ludzkości. Medycyna estetyczna ma coraz większe grona wielbicieli na całym świecie, a stały postęp techniczny i technologiczny decyduje o wielu udogodnieniach mających wpływ nie tylko na sprawy wielkie, lecz także na codzienne funkcjonowanie. Lecz tkwi w tym napomnienie, że wszystko jest dla ludzi, aczkolwiek we wszystkim należy zachowywać zdrowy umiar. Postać Chrystusa obecna w tej scenie błogosławi wszystkim ludom oraz nacjom i najpewniej przestrzega, że korzystanie z tych dobrodziejstw, może przysporzyć wiele dobrego, ale i prowadzić na manowce. Wielbiciele mody mogą stać się jej ofiarami, sprzęt technologiczny może posłużyć w złych celach, a ciągłe „poprawki” urody mogą negatywnie wpłynąć na ogólny stan zdrowia. Nadto zbytnie przywiązanie do wszelakich dóbr i udogodnień, może skończyć się odsunięciem od mistycznego, pozaziemskiego wymiaru duchowości. Symbolem tego oddzielenia w kolażu stał się Mur Chiński. Warto przy tym zauważyć, że oprócz walorów wartościujących przekaz, pojawiają się wątki całkowicie związane z obyczajowością i osiągnięciami ludzkości przez różne ludy oraz nacje. Nie będzie zbytnią przesadą, jeśli uznamy, że Chiny stały się jedną z kolebek nauk medycznych, od klasycznych sposobów leczenia po alternatywne. Wystarczy też wspomnieć cyfry arabskie, którymi posługujemy się od stuleci, nie wyobrażając sobie, że mogłoby być inaczej. Przywołać niepodważalny fakt, jak bogatą kulturę materialną i duchową stworzyli Europejczycy, która wraz z kolejnymi epokami i okresami historycznymi, rozchodziła się po różnych kontynentach, znacznie wykraczając poza jej obszar pierwotnych narodzin. W szczególności w czasach wielkich podbojów i kolonizacji. Od Afryki po Amerykę. Z odległej północy na dalekie południe. Wreszcie nie sposób pominąć kwestii, że poruszone tu zostały aspekty cielesności, różnie pojmowanej w okresach historycznych, z ubiorem kształtowanym podług panującego klimatu, norm społecznych i obyczajowych, a także panujących religii i systemów wyznań. Kobieta z kolażu uosabia tu dystynkcję, maniery i najpewniej etykietę dworską. Kolejna postać jest totalną odmiennością ze swą prostotą kroju i fasonu nie ograniczającego swobody ruchów, zwiewnością i lekkością materiału ułatwiającego cyrkulację powietrza, także kolorem bieli, która częściej, aniżeli czerń odbija promienie słoneczne. Dlatego nie dziwi, że w gorącym klimacie Blisko Wschodnim często widuje się tę swoistą stylistykę, albowiem jest ona jednym z najlepszych i najpraktyczniejszych rozwiązań wobec wysokich temperatur. Na tym przykładzie widać więc, jak wiele treści zasadza się w zaledwie jednym kolażu. Jak duże bogactwo znaczeń i symboli można w nim zauważyć, jak również to, że pomimo różnic jest też wiele podobieństw, które nie ulegają zmianom czasoprzestrzennym.
Edvard Munch, Na łożu śmierci, 1895
Jedna z najbardziej refleksyjnych, a zarazem dramatycznych, ponurych w swym ogólnym wyrazie i rażących smutkiem realizacji artystki z tego rodzaju, co traktują z większą bezpośredniością o tematach trudnych i bolesnych dla ludzkości. A nawet wielkich niebezpieczeństwach, jakie przyniosło ze sobą XX stulecie wraz z licznymi wojnami, odkryciami i rozwojem techniki, prześciganiem się państw mocarstwowych. W ten przepełniony melancholią nastrój wprowadza dzieło Edvarda Muncha z 1895 roku zatytułowane „Na łożu śmierci”, będące niejako „obrazem” umierania ukochanych ludzi w otoczeniu bliskich i rodziny. Reprodukcja niewielkich rozmiarów umieszczona została na tle widoku przestrzeni kosmicznej, do której odnosi się napis: WSZECHŚWIAT 59, przywołujący datę pierwszych prób poznania księżyca przez ZSRR. To właśnie 2 stycznia tego roku została wystrzelona radziecka sonda Łuna 1, która zapoczątkowała kolejne etapy i próby podbojów kosmosu przez człowieka. Obok fragmentu dzieła ekspresjonisty umieszczono tytuł z przewodnika do Wystawy Światowej w Nowym Yorku, zorganizowanej w przełomie 1964/1965 roku, dla której hasło przewodnie wybrzmiewało: POKÓJ POPRZEZ DIALOG. Po drugiej stronie kompozycji umieszczono przedstawienie klisz fotograficznych, które ułatwiały powstawanie i utrwalanie obrazów występujących w rzeczywistości z postaciami, przyrodą i wydarzeniami. Dzięki czemu miała szansę rozwinąć się także fotografia reportażowa i dokumentalna, stosowana m.in. na potrzeby prasy i dziennikarstwa.
To kolejna praca Magdaleny Tertelis, która w tak prosty sposób wykonana, zaskakuje bogactwem treści i pluralizmem znaczeń. Jest tu ich naprawdę bardzo, bardzo wiele. To ból po utracie najukochańszych osób, zmarłych przedwcześnie np. w wyniku choroby. Munch już od najmłodszych lat musiał się borykać z tak dotkliwymi przeżyciami, jakie spowodowała wpierw śmierć matki, a potem siostry. Obie odeszły pokonane przez gruźlicę, wobec której ówczesna medycyna z końcem XIX wieku, była jeszcze całkowicie bezbronna. To także fascynacja rozwojem nowoczesności związanej z wykraczaniem człowieka poza atmosferę w 2 poł. XX wieku i chęć poznawania tego, co lokuje się poza orbitą ziemską. Prezentacja tych osiągnięć w powojennych latach na wystawach światowych, zbiegała się w czasie z tymi nadzwyczajnymi dokonaniami ludzkości. Lecz ten pęd do wykraczania poza sferę niebieską, nie był jedynie pędem do rozwoju nauk o budowie wszechświata. Częściowo podyktowany walką na wpływy mocarstw, był jednym z narzędzi ich walki propagandowej oraz efektem zimnej wojny toczonej między USA a ZSRR. Dlatego z jednej strony wzbudzał zachwyt i ciekawość, a z drugiej całkiem uzasadniony strach, aby to prześciganie się wielkich potęg nie zamieniło się w kolejną regularną wojnę światową. W zaledwie kilka lat po kataklizmie wywołanym przez Hitlera w Europie. Strach był wielki i bez wątpienia towarzyszył ludzkości, która rażona doświadczeniami z lat 40. XX wieku, nie mogła tak szybko o nich zapomnieć. Tyle było w tym bólu, straty, śmierci, cierpienia. Ten niepokój, ta niepewność, kładła się cieniem niejednokrotnie na ludność i społeczeństwa wszystkich stref geograficznych, i stało się pewne, że tak naprawdę nigdzie już nie jest w pełni bezpiecznie. Zwłaszcza, jeśli mocarstwa zaczną używać broni jądrowej. Wspomnienie o Hiroshimie i Nagasaki, latach 1939-1945, które ujawniły na niespotykaną dotąd skalę nienawiść między narodami za przyczyną zbrodniczych rządów dyktatorów, totalitaryzmów, komunizmów oraz innych reżimów, jeszcze bardziej ten niepokój pogłębiały. Pokazując, że nic jest pewne i wszystko może się wydarzyć, zwłaszcza, jeśli losy świata spoczną w niewłaściwych rękach. Co więcej, był to także czas trwania najdłuższego powojennego konfliktu w historii USA – wojny wietnamskiej. Ludzkość miała się czego bać, a prawdziwe bezpieczeństwo było marzeniem wielu. Wraz z postępem techniki, nadciągała nowa fala trwogi i zagrożeń. Dodanie sceny z obrazu Muncha i połączenie jej z innymi składowymi układu kompozycyjnego, może być tak samo refleksją, że ludzkości najbardziej zagrażają choroby, wybujałe ambicje nieodpowiednich przywódców, a także konflikty zbrojne będące ich katastrofalnym następstwem. Zresztą współczesne wydarzenia pokazują, że wiele z tego co niegdyś, jest i teraz. Covid pochłonął mnóstwo ofiar, rozprzestrzeniając się w zaskakująco szybkim tempie. Konflikty wojenne trwają cały czas w różnych regionach i strefach geograficznych, podobnie jak prześciganie zbrojne. Rosja wciąż planuje poznać i zdobyć kosmos, a ucieleśnieniem tych planów miała być sonda kosmiczna Łuna 25, która kilka dni temu roztrzaskała się. Smutek wyziera i chłonie, że z niektórych lekcji historii nadal nie wyciągnięto odpowiednich wniosków.
Marcel Duchamp, L.H.O.O.Q
W zdecydowanie innym „tonie” utrzymana jest kolejna kompozycja będąca prezentacją kilku wizerunków kobiet uznawanych powszechnie za ikony ze świata filmu i kinematografii. Fotografiom prasowym przedstawiającym takie popkulturowe sławy jak Audrey Hepburn, Marylin Monroe czy Brigitte Bardot, towarzyszy Gioconda w przewrotnym i humorystycznym ujęciu Marcela Duchampa na tle skalistego widoku z lustrem wody. Dadaista lubujący się w ekscesach twórczych, domalował swojej wersji MONY, wąsiki oraz bródkę. Wyszło zabawnie, a sam Duchamp, pomimo ironizujących fanaberii artystycznych i przekazu, osiągnął sukces ze swymi pytaniami o nieśmiertelność sztuki oraz dzieł i postaci, które w toku dziejów zakwalifikowały się do „nieśmiertelnego” kanonu. Minęło wiele stuleci, od kiedy najprawdziwszy z wielkich uomo uniwersale, mistrz wielu dziedzin i talentów, a nade wszystko malarstwa – Leonardo da Vinci, powołał Giocondę w przestrzeni swojego obrazu. I uczynił to w takim stylu, że choćby i 100 lat następnych upłynęło, jej sława raczej nie zagaśnie. Znana wśród wielu, czy to badaczy, wytrwanych koneserów sztuki, a nawet mniej zaangażowanych laików mających świadomość, kim jest ta dama i kto ją sportretował. Na czym polega fenomen arcydzieł malarstwa oraz sztuki? Czy, jeśli zmienić ich oblicze nieco, wpłynie to jakoś na odbiór i perspektywę postrzegania? Monie raczej to nie grozi. Za każdym razem jest niesamowita z tym swoim półuśmiechem, spojrzeniem, którym patrzy jakby chciała powiedzieć, że kanony urody zmieniają się, lecz ona poddana próbom czasu, nic nie zatraciła na swym magnetyzmie i tajemniczości, niezmiennie fascynując wszystkich od stuleci. Towarzyszące jej gwiazdy kina różnią się, stylem, ubiorem, danymi z życiorysów. Choć każda zapisała się w historii popkultury oraz sztuki jako niekwestionowana diwa z bogatą filmografią i uwielbieniem miłośników kina.
Aleksander Rodczenko, Knigi, 1924
Aż dwukrotnie Magdalena Tertelis wykorzystała w swoich kolażach najsłynniejszy wizerunek przedstawicielki radzieckiej awangardy Lili Brik, zaczerpnięty z kadru fotograficznego i plakatu Aleksandra Rodczenki. Kobieta na nim widoczna zdaje się z całych sił wykrzykiwać słowo „Książki”, aby każdy obywatel zrewolucjonizowanego kraju mógł je usłyszeć. To propaganda powstała i opracowana na potrzeby komunizmu, rzekomo zachęcająca każdego do podwyższania poziomu wiedzy. Co nijak się miało do rzeczywistości i wyznawanych ideologii. Wykształcenie mas ludności było postrzegane jako zagrażające dla naczelnej władzy, przez leninizmy, stalinizmy i inne izmy. Stąd nie bez powodu stracono tysiące przedstawicieli polskich elit w ramach Zbrodni Katyńskiej roku 1940.
Z drugiej strony, Magdalena Tertelis słusznie zauważyła, że sami artyści niejednokrotnie musieli się podporządkowywać panującej władzy, stając się bardzo często narzędziami szerzenia fałszywych ideologii, które jednak dalekie były od odczuć społeczno-obywatelskich. Warto zauważyć, że w drugiej części kolażu znajduje się chłopiec w mundurze. Skojarzenia są słuszne. Trzeba pamiętać, że w wyniku rewolucji oraz wojen toczonych w tamtym okresie, zginęło wielu młodych ludzi. Tak naprawdę jeszcze dzieci, które brutalnie zostały wciągnięte w wojenną machinę i nawet nie miały szans by dorosnąć, ni kontynuować nauki i spojrzeć do tej „książki”, do czego tak Lila Brik zachęcała. Polegli zbyt wcześnie i w wyniku niesprawiedliwości dziejowych. Z powodu wojny, głodu i innych fatalnych oraz wyniszczających następstw bolszewizmu. To zestawienie z wizerunkiem artystki, która wiodła w miarę dostatnie życie, acz nie pozbawione ekscentrycznych zachowań, unaocznia wielkie przepaści społeczne i poświadcza, że owszem tak (!) można zaglądać do książek, lecz kiedy jest głód i wojna, to myśli się tylko jednym, aby przetrwać. Radziecka perła bohemy artystycznej miała to szczęście, że odeszła z wiekiem. Mogła tworzyć, żyć swobodnie, obracać się w kręgach elit awangardy. Była emancypantką, co jak na owe czasy, nie było przywilejem dla wszystkich. Kobiece nogi ujawnione w kolażu za jej fotografią, wskazują, iż ponoć nie stroniła od noszenia spodni. A to dopiero był przełom modowy.
Frida Kahlo
Do swoich hybrydowych kompozycji Magdalena Tertelis wprowadziła także wiele ikonicznych i kultowych postaci, o których można dziś śmiało powiedzieć, że wyróżniając się swoją charyzmatyczną postawą, ponadprzeciętnością talentu i obranych sposobów jego konkretyzacji, również nietuzinkową osobowością czy innymi zaletami, zaskarbiły sobie miliony sympatyków na całym świecie. Nie dziwi więc, że wśród dodanych do kolaży sylwetek osobowych, znalazła się meksykańska malarka – Frida Kahlo. Jej obecność wyraża się w reprodukowanych autoportretach i fotografiach.
Jedna ze scen odnosi się do jej kalectwa związanego z deformacją układu kostnego powstałego w wyniku przebytej w wieku dziecięcym choroby oraz późniejszego wypadku komunikacyjnego. Artystka przez całe swoje życie borykała się z problemami zdrowotnymi, które przysporzyły jej nieprawdopodobnie wielu bólu i cierpienia. Ale paradoksalnie te same trudności sprawiły, że wykształcił się jej bardzo osobisty i znamionujący styl modowy, łączący długie suknie i spódnice, które miały ukrywać mankamenty fizyczności. Dziś nie wyobrażamy sobie Fridy i jej obrazów bez tych ozdób, kwiatów oraz wielobarwnych chust. Wzorzystych i koronkowych, podkreślających meksykańskie korzenie i przywiązanie do kultury własnego kraju, będącej udaną mieszanką wpływów prekolumbijskich oraz europejskich. W ten sposób zapanowała nad swym duchowym ubolewaniem, które przemieniła na twórczość. Umieszczenie uśmiechniętej Fridy z fotografią chłopca pijącego mleko uwypukla fakt, jak wiele zależy od zdrowia i prawidłowego żywienia, które ma zapobiegać różnym problemom dysfunkcyjnym organizmu. Choć pewne jest na przykładzie malarki, że człowiek wobec rozprzestrzeniających się chorób, nie zawsze jest w stanie ich uniknąć. Wirusowe polio dotknęło wiele młodych istnień z końcem XIX wieku i w 1 poł. XX wieku, stając się przyczyną nieprawidłowego rozwoju ciała oraz niedowładów kończyn. Wywołując w ten sposób także psychiczne cierpienie. Dzieci widząc swą odmienność w porównaniu do rówieśników, niejednokrotnie przeżywają ją w żalu oraz smutku. To dlatego świat tak bardzo pokochał Fridę. Bo umiała rozprawić się z tym palącym od środka cierpieniem, przekuwając go w czyn i na piękno sztuki. A przy tym, nie sposób pominąć faktu, że jeden z doktorów honoris causa SGGW i światowej sławy wirusolog oraz immunolog – prof. Hilary Koprowski, był twórcą szczepionki przeciwko chorobie Heinego-Medina.
Do tematu choroby i kalectwa Fridy, polska artystka odniosła się raz jeszcze, przedstawiając bohaterkę samodzielnie, za to z tłem jednoznacznie rozbudzającym skojarzenia o cząstkach patogennych, tzw. wirionach. Momentami przekształcającymi się w inne formy biologiczne i poniekąd także floralne. Oprócz tego, jeszcze kilkakrotnie do niej powróciła, powielając inne reprodukcje fotografii Nickolasa Muraya, blisko zaprzyjaźnionego z Fridą.
Andy Warhol
Zajmując się popkulturową tematyką w ramach sztuki kolażowej, umiejscowienie w niej znamionujących dzieł Andy’ego Warhola, stało się naturalną koleją rzeczy. Można nie znać całego ouvre amerykańskiego twórcy, ale kiedy słyszy się jego nazwisko, od razu w pamięci pojawiają się obrazy z pudełkiem proszku Brillo, puszką z pomidorową Campbell, butelką Coca-Coli i wizerunkiem Marylin Monroe. I w sumie, nie będzie mylącym stwierdzeniem czy też faktem, że zarówno te obiekty z zawartością, jak i aktorka światowego kina, stały się nieśmiertelnymi ikonami pop-artu i pop-artyzmu. Stylu, który wylansował Warhol na największą skalę, jako obserwator konsumpcjonizmu w dobie wzrastającego dobrobytu społeczeństw i kapitalizmu. Inicjacja kierunku powstała i wynikała z założenia, że twórca dysponujący potężnymi możliwościami kreowania i powoływania dzieł sztuki do szerokiego odbioru, ma także zdolność wprowadzania w sferę sacrum takich obiektów oraz ich odwzorowań, które zwyczajowo nie są kojarzone z kulturą elitarną. W końcu, kto by przed Warholem pomyślał, żeby uwieczniać w swoich pracach produkty spożywcze i chemii domowej. Jakkolwiek nowatorskie i świeże było spojrzenie artysty, zarazem stało się błyskotliwym podkreśleniem władzy tego charyzmatycznego i ekscentrycznego kreatora, który wiedział, jak ze zdobyczy współczesności uczynić swój „znak firmowy”. Opanowując przy tym w stopniu iście mistrzowskim sztukę autopromocji, która pozwoliła mu zaistnieć w świadomości miłośników pop-artu i sztuki XX-wiecznej. Do kwestii wizerunkowych odwoływał się wielokrotnie, przywołując zmultiplikowane i multibarwne oblicza gwiazd kina wielkiego formatu, jak Elizabeth Tylor, czy Marylin Monroe. Kobiet, które zachwycały w równym stopniu talentem, co i nieziemsko kusząca urodą, czym potwierdzały, że wygląd i walory fizyczności, miały dość duże znaczenie w Fabryce Snów już wtedy i niewątpliwie sprzyjały rozwijaniu kariery na dużym ekranie. Lecz to piękno w fizyczności, które przyczyniło się do tak ogromnej popularności, miało też wiele negatywnych następstw, przyśpieszając niemoc ikon będących pod opieką X Muzy. Żadna z nich nie miała szczęśliwego życia prywatnego, do tego dochodziły liczne uzależnienia i skandale, które jak należy sądzić, jedynie pogłębiały wewnętrzne kryzysy.
Andy Warhol swoimi multiplikacjami jasno komunikował: to od tego wizerunku wszystko się zaczęło. Był on rozpowszechniany za pomocą mediów, radia-prasy-telewizji, a wraz z zainteresowaniem twórców wizualnych, także sztuki. To zwielokrotnienie stało się symbolem wszystkiego, co z tym związane. Od pozytywnych aspektów, kiedy aktorki pojawiały się na plakatach i afiszach kinowych informujących o nowych produkcjach z ich udziałem. Po skandale w brukowcach i prasie, która rozpisywała się o ich życiu prywatnym. Sam Warhol również słynął z nietypowych zachowań, lecz trzeba pamiętać, że było to w jego zamierzeniu. Kontrolując poziom ekscentryczności, pragnął zapewnić sobie nieśmiertelność własnej sztuki i poczesne miejsce w panteonie modernistów. W życiu sław Hollywoodu widział zaś niebezpieczeństwo, a wyobrażenia proszku do prania, butelki z kultowym napojem, czy błyskawicznej zupy, postrzegał dokładnie tymi samymi kategoriami co wizerunek Marylin oraz innych sław. Jako wytwory i produkty kultury masowej, wykreowane po to, aby generować potężne zyski.
Magda Tertelis powołując się na jego twórczość zwróciła uwagę na dwie kluczowe kwestie, tę dotyczącą tworzenia wizerunków pod publikę i upowszechniania ich w przestrzeniach publicznych na przykładzie gwiazd światowego kina, jak również technik drukarskich i graficznych, stosowanych przez pop-artystę, które ułatwiały szybkie reprodukowanie. W tym serigrafię.
Przy okazji poruszanego wątku, warto nadmienić i doprecyzować, że jeszcze kilkukrotnie wpisała się w ten prąd stylowotwórczy, podejmując się realizacji kolażowych związanych z tematyką reklamy, jej wpływu, zasięgów i oddziaływania na społeczeństwa konsumpcyjne. Pojawiające się w nich papierosy czy alkohol, są tym przykładem, że kategorie wiekowe odbiorców takich reklam, powinny być ograniczone. I to tym bardziej, że niektóre marki produktów urosły do rangi symbolu szeroko funkcjonującego w świadomości powszechnej. Tego typu obrazy umieszczane w przestrzeniach ogólnodostępnych dla wszystkich, niezwykle szybko zapadają w pamięć i mogą negatywnie wpływać zwłaszcza na kształtowanie stosunku młodych ludzi względem używek. Takim podejściem Magdalena Tertelis pokazała, że obrazy ze świata sztuki, mogą spełniać nie tylko cele typowo artystyczne, dekoracyjne, czy poznawcze i informacyjne. Przestrzegając, mogą przyjąć na siebie także rolę dydaktyczną i pouczającą.
Salvador Dali
Do plejady charyzmatycznych i nietuzinkowych osobowości, artystka wprowadziła także postać hiszpańskiego surrealisty Salvadora Dali, odnosząc się w ten sposób po raz kolejny do kwestii łączących twórców z panującymi systemami ustrojowymi i formami rządów sprawowanych w różnych częściach świata. Zwielokrotniony wizerunek surrealisty uchwycony za pomocą fotografii umieszczony został na tle widoku Placu Tiananmen w Chinach, w kolorystyce nawiązującej do nazwy placu, brzmiącej w języku polskim jako Plac Niebiańskiego Spokoju. Choć rok 1989 sprawił, że miejsce to stało się dalekie od nieba i tym bardziej, od spokoju. Seria protestów, jakie rozegrały się ówcześnie w Pekinie, spowodowały rozlew krwi wśród uczestników, w efekcie czego zginęło wiele osób, w tym także młodzieży studenckiej. Pokazanie widoku w formie pozytywowej i odwróconej negatywowej, przypomina o dwóch różnych obliczach tego miejsca. Pełniącego rolę reprezentacyjną i legitymującą komunistyczną władzę w Chinach, gdzie m.in. znajduje się Pomnik Bohaterów Ludu, a także mauzoleum największego z komunistycznych przywódców Mao Zedonga. A z drugiej strony, jako przywołującego smutne i mrożące krew w żyłach wspomnienia, gdzie dał o sobie znać brutalny wymiar władzy. Wydarzenia te obserwowali m.in. niezależni obserwatorzy prasowi, którzy starali się je dokumentować na bieżąco za pomocą fotografii reportażowej. Wśród nich znalazł się Jeff Widener, który uchwycił moment jak wracający ze sklepu mężczyzna z siatkami, zagrodził przejazd kolumnie czołgów. Zdjęcie obiegło świat i przeszło do historii. Tank Man stał się bohaterem dla wielu milionów, symbolem swoistego protestu jednostki wobec przewagi militarnej i w obronie wielu. Późniejsze poszukiwania tajemniczego mężczyzny okazały się bezskuteczne, lecz w pamięci obywateli Chin i świata stał się wieczny. Można snuć mniej lub bardziej trafione przypuszczenia, jak potoczyły się jego późniejsze losy. Wszystkie reżimy i inne autorytaryzmy stosując swą bezwzględność, paradoksalnie przyśpieszają i wznoszą w chwale bohaterskie akty odwagi oraz czyny zwykłych ludzi, którzy tak jak Tank Man sprzeciwili się brutalności oraz niewłaściwie sprawowanej władzy. Badiucao, jeden z współczesnych twórców chińskich, którzy wyemigrowali z kraju, aby swobodnie przemawiać językiem sztuki, poprzez swoje realizacje wielokrotnie odwoływał się do tamtych wydarzeń.
Usytuowanie na tle pekińskiego placu fotografii przedstawiającej hiszpańskiego artystę jest w pewnym sensie przywołaniem dwóch przeciwstawnych, równie potężnych i wyniszczających sił politycznych, które od 1 poł. XX stulecia przyczyniały się do pogromów wśród ludności cywilnej. Wspomnianego komunizmu, a także faszyzmu. Ciekawym jest, że Dali odrzucił upodobania komunistyczne, jakie narastały w latach 30. XX wieku i którym to uległo wielu artystów tamtego okresu. W czasie hiszpańskiej wojny domowej opowiedział się po stronie gen. Franco i frankistów, którzy reprezentowali tendencje faszyzujące. Aczkolwiek w przypadku Półwyspu Iberyjskiego, nie były one tak rażąco hańbiące i spotęgowane do granic największej brutalności i odczłowieczenia, jak to stało się za przyczyną i pod władzą Hitlera. Na domiar wojna w Hiszpanii oprócz ścierania się dwóch wewnętrznych stron konfliktu, była wojną w znacznym stopniu ideologiczną. Z jednej strony, stawiającą na czele gen. Franco, a z drugiej republikanów, którzy otrzymali wsparcie od ZSRR Stalina. Wiadomo jak ostatecznie zakończyła się i nie trzeba dodawać, jak wiele ludzkich istnień pochłonęła w trakcie bratobójczych walk. Franco objął rządy na dość długie lata, ku uciesze jego stronników. Hamując tym samym wszelakie komunizmy oraz możliwości ich dalszego rozwoju. Stąd to oblicze Dalego obdarzone humorystycznymi akcentami związanymi z jego przywiązaniem i dbałością o własny wizerunek, stało się takim symbolicznym przytykiem skierowanym poniekąd w stronę jego opozycjonistów z kręgów surrealistów, którzy potępili jego poglądy polityczne i to na tyle, że stały się one powodem, dla których musiał opuścić własne ugrupowanie. Dali spogląda w naszym kierunku jakby chciał powiedzieć, że w kraju rządzonym przez dyktatora mógł tworzyć swobodnie, czego nie można powiedzieć o twórcach z reżimem komunistycznym. Co więcej, ta ironizująca prezentacja po raz kolejny rzuca snop światła na obecność artystów w dziejach politycznych, a także kwestie ocen historycznych i wydarzeń, często zależnych od przyjętej strony. Zaznaczając jednocześnie, że dyktatury bywają różne, systemy totalitarne bywają różne, przyjęte ustroje w państwowości, formy sprawowanej władzy. Tak jak z tym Franco, który miał w swoim kraju tyleż samo zwolenników, co i przeciwników.
W innych pracach autorka kolażu jeszcze przynajmniej dwu czy trzykrotnie powróciła do postaci hiszpańskiego mistrza. Umieszczając jego podobiznę utrwaloną w monochromatycznej czerwieni, z pełnym zatrwożenia wyrazem oblicza, które jak należy domniemać, ma przypominać o całkiem uzasadnionym strachu wszechstronnego twórcy. Trzeba pamiętać, że kolorem czerwonym posługiwali się bolszewicy, Sowieci oraz innej natury komuniści. Był on wszechobecny w nazewnictwie (Armia Czerwona), symbolice państwowej, wojskowej, wykorzystywany do celów propagandowych. Do Hiszpanii czasu Dalego docierały wieści o wydarzeniach w Europie środkowo-wschodniej i ZSRR. I można z pełną śmiałością uznać, że surrealista wyrobił sobie na tej podstawie poglądy, które były wielce dalekie od tamtych ideologii oraz jego osobistych zapatrywań. Jako przedstawiciel państwa, którego dumą była monarchia, ta sama, która uczyniła Hiszpanię jednym z najbogatszych i najwspanialszych krajów do rozwoju sztuki. Ta sama, która stała się odkrywcą Ameryki, krzewicielką katolicyzmu na kontynentach i kolonizowanych ziemiach, jednakowoż będąc synonimem wielkiego elitaryzmu, sprawiła, że nie mógł i nawet nie chciał tego zaakceptować. Jego obawy były więc w pełni uzasadnione, podobnie jak strach, który temu towarzyszył. Jednocześnie, mimo tak wielkiego szacunku i przywiązania do tradycji oraz przeszłości, Dali reprezentował i całym swoim życiem udowadniał, że jest już człowiekiem całkowicie nowoczesnym w pełni tego słowa rozumieniu i znaczeniu. Nie tylko jako artysta był modérne. Lecz również swoim wyglądem dalekim od etykiet dworskich, czy ekscentrycznymi zachowaniami, ciągle to potwierdzał. Dlatego w innych kolażach został jaskrawo uwydatniony i podkreślony ten dystans artysty wobec obyczajności dworskiej i mody poprzednich epok, włącznie z trendami fryzjerskimi. Z Galą stworzyli tak udany związek, gdyż oboje podzielali i mieli ten sam stosunek do rzeczywistości, co zresztą, Magdalena Tertelis pokazała w innych swoich pracach. Z których małżeńska para schludnie i elegancko ubrana spogląda w stronę widza.
Ale kiedy mówi się o jednym z najpopularniejszych surrealistów i twórców XX stulecia, który doskonale wiedział, jak wielką rolę ma autopromocja wpływająca na zasięg i rozprzestrzenianie się własnej sztuki, nie sposób zapomnieć o tym, co stanowiło kwintesencję tych dokonań osiągniętych w ciągu wielu lat działalności. Surrealizm stał się największym znakiem rozpoznawczym Dalego. I nasza współczesna artystka posłużyła się fragmentami reprodukowanych dzieł malarza do wyrażania kolejnych treści, w nie mniejszym stopniu złożonych i nasyconych egzystencjalnym nurtem przemyśleń. W kontekście do zagrożeń, jakie przynosi ze sobą cywilizacja, włącznie z wojnami i degradacją środowiska. W stosunku do natury ludzkiej, która poddana psychoanalitycznym badaniom i teoriom, stała się o wiele bardziej poznana i fascynująca dla żyjących w 1 poł. XX wieku.
Surrealizm jako nowy prąd artystyczny i kierunek poszukiwań umysłowych, dla którego należało znaleźć odpowiednie formy prezentacji, zaczął eksplorować wiele zaistniałych ówcześnie składników kultury, razem z hipotezami zakładanymi przez Zygmunta Freuda. Na tyle, że stały się one wyznacznikami działalności i osiągnięć reprezentantów tego nurtu. Sen, rzeczywistość senna, podświadomość, to tematy, motywy oraz hasła, które należy traktować synonimiczne i zamiennie z twórczością surrealistów. Magdalena Tertelis w oparciu o sugestywną symbolikę, jaką stosował w swoich dziełach Dali, spełniający swe upodobania względem zagadnień podświadomości, lecz także podejmujący częstokroć bieżącą problematykę związaną z bezpieczeństwem na świecie, uwzględniła w jednym ze swoich kolaży aż dwa fragmenty z popularnych jego realizacji, tj. „Sen” oraz „Trzy sfinksy z Bikini”. Dając w ten sposób przykład inspiracji, które wpływały i kształtowały wartość sztuki hiszpańskiego maestra. Poprzez zainteresowanie śnieniem i projekcjami sennymi, które po przebudzeniu nagle znikają i nigdy nie są czymś pewnym. Ich ulotność jest jedną z nadrzędnych cech, jak również to, że inaczej się one mają w stosunku do rzeczywistości na jawie. Ten brak stabilności i efemeryczność snów, Dali oddał za pomocą humanoidalnych głów z zamkniętymi powiekami, podtrzymywanych bardzo wątłymi konstrukcjami. W każdym momencie mogą one puścić i wszystko nagle runie, rozmazując się w pamięci. Przesłoniony wzrok klasycznie utożsamiany z widocznością oraz wglądem, wskazuje, że te projekcje są bardzo często nieprzeniknione w swej istocie oraz symbolice. Albo przynajmniej wyjątkowo trudne do zdefiniowania i przeformułowania na związki z otaczającą rzeczywistością.
Drugi fragment reprodukowany, porusza katastroficzną problematykę zniszczenia w nawiązaniu do postępu cywilizacyjnego, techniczno-konstruktorskiego i inżynieryjnego ludzkości, służącego celom obronności niektórych potęg mocarstwowych na świecie. Które w jednakowym stopniu mogą przyczynić się do zagłady ludzkości, jak i środowiska naturalnego. Powodując całkowity zanik. Największego zagrożenia Dali dopatrywał się w broni nuklearnej i eksperymentach jądrowych. Ukazując trzy struktury, czyli głowę ludzką, zdegradowane drzewo oraz chmurę atomową, dał wyraz najczarniejszym przemyśleniom w kontekście do praktyk człowieka z bronią masowego rażenia.
Atol Bikini wchodzący w skład Wysp Marschalla na Pacyfiku, to istny raj na ziemi z krystaliczną wodą, rafami koralowymi, tropikalną roślinnością oraz widokami zapierającymi dech w piersiach. Zdawałoby się, że ten raj nigdy nie został dotknięty obecnością człowieka, a jednak! I ten wpływ to rażąca ingerencja w cały tamtejszy regionalny ekosystem. Przyczyna? Próby jądrowe USA, które skaziły wiele kilometrów tego sielankowego, idyllicznego obszaru. Dusza Świata płacze i ubolewa, że Matka-Ziemia musi ponosić konsekwencje zbrojeń wielkich potęg mocarstwowych. Hiszpański kreator pragnął w ten sposób zakomunikować, że to konflikty i wojny wygenerowały tę przemożną chęć narodów do militarnego prześcigania się. Pytanie tylko, czy jeśli zostanie użyta, cokolwiek w ogóle jeszcze przeżyje. Zatrważające, że ten strach jaki mu towarzyszył, stał się też trwogą współczesnego człowieka, a jej nasilenie po raz kolejny wzrosło od ataku Rosji na Ukrainę. Dla potrzeb swojej realizacji artystka z Polski umieściła te składowe kompozycyjne na tle mapy paryskiego metra, łącząc wszystko jedną wspólną czerwienią. Stąd nie trudno się domyśleć, że w ten sposób przywołała krwawe wydarzenia związane z zamachami terrorystycznymi, w wyniku których zginęło wiele osób. Chciałoby się powiedzieć, że to zły sen, koszmar jakiś z tymi wojnami na tle ideologicznym i religijnym. Lecz niestety, jego istnienia nie sposób zaprzeczyć.
Chiny i Azja
Kolejny pokaźny cykl prac powiązanych ze sobą formalnie i tematycznie, wiąże się z kulturą i politycznymi systemami sprawowania władzy jednego z największych państw świata, a na pewno największego we wschodniej Azji i najbardziej wpływowego. Chiny odznaczają się rozległymi terytoriami, wyjątkowo bogatymi dziejami, uwzględniającymi panowanie i rozwój cesarstwa, liczne okresy podbojów, jednoczenia ziem i ludów o zróżnicowanym pochodzeniu i korzeniach. Bogactwem tradycji i dziedzictwa materialnego związanego z dworem, wyznaniami, autochtonicznością, mieszaniem się wpływów. A w ostatnich 7 dekadach także niezmiennie utożsamiane z rządami władzy komunistycznej oraz zmian, jakie w skutek tego nastąpiły w kraju.
Magdalena Tertelis tworząc swoją opowieść o potędze Chin, poprzez plastyczną narracyjność i opisowość, złączoną w kilkudziesięciu pracach, sięgnęła zarówno do najodleglejszych dziejów związanych z cesarstwem, jak i współczesności kształtowanej w oparciu o panujący system władzy. Pokazując wybrane aspekty i wątki, przybliżyła mozaikowy obraz mieszaniny etnicznej i wyznaniowej, włącznie z negatywnymi następstwami, jakie zachodziły wskutek manipulacji przez rządzących. Władza dynastyczna i cesarska pozostawiły po sobie wiele wspaniałego, piękne i wytrwałe wobec stuleci budowle oraz formy architektoniczne, mieszkalne, reprezentacyjne i użyteczności publicznej. Bogatą spuściznę historyczną, księgi kanoniczne, kaligrafię, przykłady malarstwa linearnego, zdobycze myśli filozoficznej, kulturę dworską i obyczajność, wschodnioazjatyckie style modowe. Choć walka o wpływy, władzę i dominację, łączące się w znaczącej mierze z podbojami i anektowaniem kolejnych ziem, także niosła ze sobą sporo ujemnego. Dla przykładu, żeby tu wspomnieć pierwszego cesarza Qin Shi Huang, który zainicjował budowę wielkiego muru, wprowadził szereg reform i scalił terytoria, jednakże zdaniem historyków, jego rządy były dość krwawe i okrutne.
Artystka w kolażach zaprezentowała także określone grupy etniczne o innej autogenezie z uwagi na rdzenność, mieszanie się i migracje. To dlatego w kilku z nich widoczni są Tybetańczycy, Mongołowie, Hindusi, a nawet Arabowie. Lecz czym byłoby podejmowanie się „zilustrowania” takiego kilku tysiącletniego dziedzictwa, gdyby nie występujące tam systemy wyznań oraz wierzeń. Taoizm-konfucjonizm-buddyzm, to nie tylko praktyka religijna i filozoficzna. To świątynie, posągi oraz dekoracje je zdobiące, to także księgi i otoczone świętością teksty, ułatwiające podtrzymywanie kultu i kreowanie kultury duchowości w ziemskim wymiarze istnienia.
Ale kiedy myśli się o współczesnych Chinach, nie sposób ich rozpatrywać w oderwaniu od komunistycznych rządów. Reżimu, który wzbudza wiele kontrowersji na całym świecie. Komunistyczni przywódcy tego kraju mają wiele na sumieniu, czy to w liczebności istnień ludzkich, czy też kultury, która poddawana politycznym wpływom nacisku i nadzorowania, nie może rozwijać się w pełni swobodnie. Dlatego artyści, którzy chcą zabierać głos na tematy bieżące w sprawach kraju, są zmuszeni emigrować z kraju. Czego najlepszym dowodem Badiucao, od wielu lat zamieszkujący w Australii. Wystawę prac tego artysty można obecnie oglądać w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski.
Sama zaś Magdalena Tertelis, oddana sprawom sztuki, nie mogła zapomnieć o rozpętanej na szeroką skalę przez Mao Tze-Tunga „rewolucji kulturalnej” w 1966 roku, która nie dość, że z kulturą nie miała nic wspólnego, to do tego w ramach czystek pozbawiła życia wielu ludzi. Włącznie ze zniszczeniami wielowiekowego dziedzictwa kulturowego tego narodu.
Potem był już tylko kult podszyty strachem zwany maoizmem i propaganda na świat o państwie szczęśliwych ludzi. Dlatego artystka posługując się wyimaginowanym wizerunkiem przywódcy jako doskonałego gospodarza na czele Komunistycznej Republiki, w rzeczywistości odstającego znacząco od prawdy historycznej, stworzyła kilka ironizujących i nasączonych gorzkim realizmem, kolaży. Jak choćby ten, który ujawnia postać dyktatora na tle widoków Chin i Wenecji, odnosząc się do jednego pojęcia „republika”, które przy szybkiej analizie faktów, przeczy jakimkolwiek wspólnym cechom.
Przyrównanie Republiki Weneckiej, tej, która za czasów Dożów rozwinęła się w pięknym stylu, powodując szybkie wzbogacanie się mieszkańców, wzrost ich dobrobytu oraz szczęśliwości, umożliwiającej rozkwit sztuki i architektury w możliwie najdoskonalszych formach i przykładach. Do państwa, którego obywatele często doświadczają ucisku, a artyści muszą uważać na każdy swój ruch, nie ma żadnej racji bytu. Nie ma nawet czego przyrównywać, chyba, że dla potwierdzenia, iż są one totalnym zaprzeczeniem.
W kręgu tematycznym znalazły się także realizacje odnoszące się do twardych stosunków i realiów między Chinami a Rosją. Oba mocarstwa od dawna ze sobą konkurują o przywództwo i dominację na kontynencie azjatyckim, czy to pod względem militarnym, gospodarczym, albo technicznym. I jakkolwiek to zawiązywanie stosunków oraz ich rozluźnianie bywa zmienne, tak zwłaszcza po agresji na Ukrainę, media światowe zaobserwowały jakąś nić porozumienia, która na całym świecie zrodziła wiele uzasadnionych obaw. Wspomniany już wcześniej chiński artysta wizualny Badiucao, zabierając zdanie na temat wojny w Ukrainie, dostrzega szereg podobieństw między przywódcami obu państw. Przyrównuje ich do mitologicznego Saturna (gr. Kronos), który w obawie przed utratą władzy zaczął pożerać własne dzieci.
Z kolei polska artystka swoje dwie realizacje poświęciła tematyce rozłamu chińsko-radzieckiego, jaki zaczął pogłębiać się z końcem lat 50. XX wieku i zachodzić między Chruszczowem a Zetongiem. Co ciekawe, że po wycofaniu się obydwu państw z różnych form współpracy, dalszą konsekwencją zaostrzonych relacji, stała się polemika ideologiczna na to, które z tych państw jest bardziej komunistyczne(!). W efekcie strona chińska opublikowała manifest „Niech żyje leninizm”, który poddał ostrzejszej krytyce złagodzoną ideologicznie politykę rosyjskiego przywódcy. Tak czy inaczej, nie zmienia to faktu, że zarówno oschła nitka przyjaźni, jak i wzajemna niechęć oraz animozje, potrafią zmrozić krew całego świata i nie ma w tym żadnej przesady. Zwłaszcza, że historia pamięta słodko-gorzką „przyjaźń” Hitlera i Stalina, którzy na przemian osładzali sobie życie, to znów wytaczali najcięższe działa. A między tym wszystkim, ginęły miliony Bogu ducha winnych ludzi, zamieniając miejsca do życia na Ziemi w najprawdziwsze piekło.
Pejzaże górskie i widoki miejskie
Na zakończenie coś zupełnie odmiennego i o wiele bardziej przyjemnego w odbiorze. Magdalena Tertelis jest autorką wielu widoków miejskich przybliżających Wenecję, Padwę, Warszawę. Stworzyła też całkiem pokaźny zespół pejzaży górskich. W pierwszym przypadku buduje wersje pokazowe tych miejsc w oparciu o największe atrakcje turystyczne i tzw. punkty orientacyjne w przestrzeniach miejskich, które ułatwiają poruszanie się i komunikację. Cechują ją w tym spore umiejętności kompilacyjne oraz zdolność łączenia ich z innymi elementami kompozycyjnymi, jak choćby postacie. Dla przykładu podajmy tu wizerunek top modelki Alek Wek, która swą nietuzinkową urodą, podkreśloną skontrastowanym ubiorem intensywnej żółci, prezentuje się na czarno-białym tle z Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie. Albo realizację, w której weneckie kamienice spaja ciało leżącej na mostku kobiety. Piękno przyrody, a także pewna jej surowość oraz niedostępność, objawia się w analogicznej serii, dla której punktem wyjścia stały się wysokogórskie krajobrazy oraz szczyty. Ujawnione za pomocą kolorowych lub czarno-białych ilustracji prasowych, oddają niepowtarzalny nastrój i potęgę, wobec której człowiek zdaje się być całkowicie bezbronny.
Dokonując krótkiego, acz rzeczowego podsumowania dorobku Magdaleny Tertelis, można uznać, że kolaż w takich formalnych odsłonach i z takim bogactwem treści oraz symboliki, zostaje po mistrzowsku traktowany, a artystce nie można odmówić, ani doskonałych zdolności, ani finezji i polotu w realizacji świetnych koncepcji.