Życie i zasługi pierwszego Rektora SGGW
Edukacja
Edukacja jest jedną z podstawowych form i możliwości rozwojowych człowieka, wpływającą na podniesienie stanu świadomości w różnych obszarach osobistego i społecznego funkcjonowania, rozbudzającą ciekawość świata i ułatwiającą bezustanne rozszerzanie granic poznania. Józef Mikułowski-Pomorski otrzymał staranne wykształcenie, odbierając je zarówno w szkole średniej, jak i w późniejszych latach na studiach w Rydze.
Szkoła średnia
Zgodnie ze znanymi faktami z jego życiorysu, w 1884 roku ukończył szkołę realną w Warszawie. Informacje na jej temat są pewne. Do 1874 roku wspomniana placówka oświatowo-edukacyjna prowadziła swoją działalność jako gimnazjum, a w wyniku reformy Dmitrija Tołstoja – ministra oświaty w Imperium Rosyjskim, została przekształcona w Szkołę Realną i pod tą nazwą przetrwała do 1914 roku. Cechą wyróżniającą tzw. szkoły realne było to, że jej absolwenci mogli ubiegać się jedynie o studia na uczelniach politechnicznych. Co jak należy się domyślać, w znacznym stopniu wpłynęło na dalszy kierunek rozwojowy Józefa Mikułowskiego-Pomorskiego. Siedziba szkoły znajdowała się przy ul. Jezuickiej w obrębie Starego Miasta. Jej rodowód i tradycja sięgająca korzeniami aż do XVIII wieku, do doskonale rozpowszechnionych szkół pijarskich, każe przypuszczać, iż poziom kształcenia był odpowiadający ówczesnym potrzebom edukacyjnym młodzieży. A na pewno uprawniał do wspinania się po wyższych szczeblach kształcenia, tak w akademiach, jak i w innych ośrodkach naukowych.
Politechnika Ryska
Tuż po ukończeniu warszawskiej szkoły średniej, jeszcze tego samego roku młody Józef Mikułowski-Pomorski zapisał się na Politechnikę Ryską (1884), która miała status pierwszej uczelni techniczno-przyrodniczej w Imperium, łączącej rozmaite dziedziny i dyscypliny naukowe na wydziałach: Inżynierii, Chemii, Rolnictwa, Budowy Maszyn, Handlu i Architektury. Włącznie z działającym w latach 1869-1888 Wydziałem Geodezji. Możliwość studiowania mieli tylko mężczyźni, lecz umiarkowana swoboda kulturowa pozwalała na przyjmowanie kandydatów bez względu na ich status społeczny, narodowość i religię. Językiem wykładowym był niemiecki, a kształcenie było płatne. Uczelnia w kilkanaście lat od swojego utworzenia w 1862 roku, była w fazie wzrostu i postępującego rozwoju, także formowania podstaw i zalążków działalności opartych na wzorach innych ośrodków europejskich, zlokalizowanych w Zurychu i Karlsruhe. Wydział Rolniczy powołano w 1863 roku i jak należy przypuszczać, był on chlubą Instytutu z wysoko wyspecjalizowaną kadrą naukowo-dydaktyczną. Józef Mikułowski-Pomorski podejmując się tam kształcenia, mógł liczyć na otrzymanie solidnych podstaw wiedzy, które byłyby niewystarczające, gdyby nie wysokie zdolności poznawcze tegoż adepta agronomii. To dzięki nim kilkunastoletni podówczas młodzieniec z chłonnym i otwartym umysłem, przykuł uwagę swoich profesorów, którzy zdecydowali się wprowadzić go znacznie szerzej w świat nauk przyrodniczych. Wedle zaznajomionej historii profesora wiadomo, że przez 2 lata był on asystentem botaniki u O. Bretfelda, a przez rok u prof. Thomsa, gdzie zdobywając doświadczenie w chemiczno-rolniczej stacji, błyskawicznie nabrał chęci do rozwoju właśnie w tym kierunku. Studia ukończył w 1889 roku. Z dyplomem agronoma oraz wyróżnieniem! Co przy takim zapale i skłonnościach do nauki było do przewidzenia.
Korporacja Arkonia
Jedne z najmilszych wspomnień z tamtego okresu wiązały się z członkostwem w korporacji ARKONIA. Ponoć rola Józefa Mikułowskiego-Pomorskiego nigdy nie ograniczała się do biernego pozostawania w jej szeregach. Przyszły rektor SGGW brał czynny udział w życiu zrzeszenia, a w późniejszych latach został nawet członkiem Związku Filistrów, absolwentów swojej uczelni. Arkonia – stowarzyszenie założone przez grupę młodzieżową Politechniki Ryskiej w 1879 roku, przyjęła za swą dewizę słowa „Prawdą a pracą”, którym przez całe swoje życie wiernie hołdował profesor Józef Mikułowski-Pomorski. Nie bez powodu wymieniany w wykazach jako jeden z najbardziej zasłużonych Polaków oraz członków jej Stowarzyszenia. W zasadzie wszędzie tam, gdzie się pojawiał i wnosił swój intelektualny potencjał, przyczyniał się do zwiększania prestiżu danej struktury organizacyjnej.
Politechnika Ryska ok. 1890, fot. z zasobów Wikimedia
Zjazd Wychowanków Szkoły Realnej w Warszawie w 1929 roku, fot. z zasobów Narodowego Archiwum Cyfrowego
Okres dublański – rozpoczęcie kariery naukowej
Nie ma co do tego wątpliwości, że rozpoczęcie pracy w Wyższej Szkole Rolniczej w Dublanach w 1893 roku, otworzyło przed prof. Józefem Mikułowskim-Pomorskim ścieżkę akademickiej kariery zawodowej. Początkowo wiodącej w kierunku naukowo-dydaktycznym. Zatrudniony na stanowisku adiunkta Józef Mikułowski-Pomorski podjął się prowadzenia wykładów z chemii rolnej, tej dziedziny, którą konsekwentnie rozwijał w dalszych latach zyskując miano jednego z największych specjalistów w II RP. Niekwestionowanego autorytetu, któremu udało się wykształcić wiele pokoleń znawców, pośród których znalazł się m.in. prof. Marian Górski, jeden z późniejszych rektorów SGGW.
Od 1900 roku jako tytularny profesor edukował podopiecznych na wykładach z gleboznawstwa, nawożenia i wstępu do nauk rolniczych. Mając ku temu doskonałą sposobność w rok po objęciu posady w Dublanach, zdecydował się na wyjazd do Lipska, aby pogłębiać wiedzę w preferowanej dyscyplinie uniwersyteckiej. Pomogli mu w tym, chemik rolny Wilhelm Ostwald i fizjolog roślin Wilhelm Pfeffer. Zdobyta praktyka zagraniczna oraz znacznie poszerzony zasób informacji, jak również dostrzeganie konieczności łączenia czysto teoretycznych podstaw rolnictwa z doświadczalnictwem, skłoniły Józefa Mikułowskiego-Pomorskiego do utworzenia po powrocie stacji chemiczno-rolniczej. Jej funkcjonowanie łączyło się z licznymi próbami badawczymi i eksperymentalnymi prowadzonymi w terenie, jak należy domniemać, w okolicznych lokalizacjach galicyjskich. Działania te dotyczyły uprawy, nawozów, łąkarstwa. Po kilku latach, w 1909 roku Mikułowski-Pomorski zorganizował drugą stację, kładąc znaczące podwaliny pod rozwój torfoznawstwa.
Byłoby rażącym zaniechaniem, gdyby pominąć fakt, że kierowanie rodzinnym majątkiem Leszczkowo zaraz po studiach, nie było doskonałe i znamienne w skutkach. Nabyte zdolności administrowania podległym mieniem, organizowania i nadzorowania zarządzaną strukturą, przydały się na kolejne dekady doświadczeń zawodowych. Oprócz dwóch stacji, które miały ułatwiać sprawdzanie i weryfikowanie teorii z aktualnym poziomem agronomicznej wiedzy praktycznej, także przyczyniać się do kolejnych odkryć i osiągnięć badawczych, prof. Józef Mikułowski-Pomorski utworzył w tamtejszej Akademii Zakład Chemii Rolnej i Gleboznawstwa, który miał ten wysoki pułap dokonań podtrzymywać.
W uznaniu rozlicznych zasług oraz wielkiego wkładu w rozwój dublańskiego ośrodka kształcenia wyższego, prof. Józef Mikułowski-Pomorski w 1906 roku został mianowany dyrektorem Akademii Rolniczej. Na tym stanowisku pozostawał przez lat 5, aż do momentu przeprowadzki do Warszawy. Jednakże podsumowując cały 18-letni związek z Dublanami i ówczesnym środowiskiem intelektualnym, warto zaznaczyć, że wraz z chwilą wyjazdu pozostawił po sobie dziedzictwo wysokich lotów dla pożytku i dobra ogólnego, obecnych i następnych pokoleń. Świetnie rozwiniętą uczelnię, idealnie przysposobioną do nauczania, dobrze wyposażoną, z kadrą doskonałych fachowców i miejscami do ćwiczeń dla studentów.
W wyniku ukształtowania się modelowego ośrodka edukacyjno-badawczego, Dublany zyskały jeszcze większą renomę oraz grono niezrównanych chemików rolnych, których nazwiska po dziś dzień pojawiają się w literaturze fachowej. Żeby tu tylko wspomnieć Bronisława Niklewskiego, Ignacego Kosińskiego, Kazimierza Steckiego, Adama Karpińskiego, Feliksa Terlikowskiego i wspominanego już wcześniej prof. Mariana Górskiego, który śladami swego mistrza związał się z SGGW, by służyć jej rozwojowi jak najwierniej i najprzykładniej. Czy to przypadek chciał, że obaj, aż dwukrotnie pełnili misję ku chwale SGGW, piastując i sprawując ten naczelny urząd w ramach jej struktury?
Karykatura ukazująca jednego z profesorów Akademii w Dublanach, fot. z zasobów Muzeum SGGW
Prof. Józef Mikułowski-Pomorski w Akademii Rolniczej w Dublanach, fot. z zasobów Muzeum SGGW
Akademia Rolnicza w Dublanach, fot. z zasobów Wikimedia
Dublany bardziej współcześnie, fot. z zasobów Muzeum SGGW
Witaj stolico! Od Kursów Przemysłowo-Rolniczych do Wyższej Szkoły Rolniczej – II etap w karierze zawodowej 1911-1918
Po opuszczeniu Dublan koło Lwowa prof. Mikułowski-Pomorski udał się do Warszawy, gdzie zaproponowano mu objęcie stanowiska dyrektora Kursów Przemysłowo-Rolniczych przy Muzeum Przemysłu i Rolnictwa z siedzibą na Krakowskim Przedmieściu. Trzeba przyznać, że rezygnacja z tak szacownego stanowiska dyrektora w Akademii i przeniesienie się w niepewne i mało rozpoznane środowisko stołecznego establishmentu w celu pokierowania kursami, wymagało odważnej decyzji i zdecydowanej postawy. Pewnej i pełnej wzniosłych ideałów. Już tylko na tej podstawie można wysnuć uprawniony wniosek, że profesorowi nie zależało na podtrzymaniu cieplarnianych warunków zawodowych. Mimo, że te Dublany tak bardzo cenił, a w podzięce za lata doskonałych możliwości jakie otrzymał od tamtejszej uczelni, w piękny sposób odwdzięczył się, doprowadzając do jej długotrwałego rozkwitu i okresu prosperity. Przy tej okazji zawodowej jaka nadarzyła się losowo, towarzyszyła mu raczej silna chęć oraz wola podnoszenia ówczesnego poziomu oświaty, i to wszędzie tam, gdzie sytuacja tego wymagała, a okoliczności stawały się sprzyjające, umożliwiając podejmowanie konkretnych działań zmierzających do szybkiego rozwoju i postępu nowoczesnych form edukacyjnych na ziemiach polskich.
Czy już wtedy przeczuwał i był w pełni świadom tego, że jako jeden ze światłych przedstawicieli ówczesnych elit intelektualnych w dziedzinie nauk agronomicznych, przyczyni się do ponownych narodzin szkolnictwa wyższego? Z pewnością takie myśli mogły napełniać umysł profesora i mu głęboko przyświecać, choć od założenia kursów w 1911 roku do dalszych etapów rozwojowych droga była jeszcze bardzo, bardzo daleka. A jej koniec trudny do przewidzenia wobec niezbyt stabilnej sytuacji społeczno-politycznej w Europie i narastających napięć między ówczesnymi mocarstwami, które jak wiadomo, kilka lat potem doprowadziły do wybuchu wielkiego konfliktu zbrojnego, jakim była I wojna światowa.
Pierwsze większe nadzieje na odbudowę szkolnictwa wyższego w Polsce dostrzeżono wraz z pogłębiającymi się kryzysami socjopolitycznymi u wschodniego zaborcy. We wszystkich niepokojach i sporach toczonych w Imperium Romanowów na progu XX stulecia, które oprócz klęski w wojnie z Japonią w 1905 roku, zaczęło doświadczać miażdżącego upadku i rozpadu z powodu wzrastającego niezadowolenia społeczności tego kraju i coraz to częstszych walk o władzę. Ostatecznie przypieczętowanego ruchami rewolucyjnymi i rozlewem krwi, który zmienił bieg historii tak u Rosjan, jak i u Polaków. W każdym razie dostrzeżenie tych szans już ok 1906 roku, podziałało niczym katalizator wyzwalający przemożną chęć obudowy kształcenia akademickiego, które kilkadziesiąt lat wcześniej załamało się po upadku Powstania Styczniowego.
W obliczu tych dziejowych perturbacji, większość struktur akademickich należało powołać i utworzyć od nowa. Lecz Polonia zakuta w kajdany z końcem XVIII wieku w dalszym ciągu pozostawała pod panowaniem obcym i w żadnym wypadku nie można było tego czynić gwałtownie, ani tym bardziej w pełni jawnie. Zalecane i praktykowane było ostrożne działanie, bardziej w ukryciu, spokojne i sukcesywne, aby nie przyciągać zbytnio uwagi zwierzchnich władz rosyjskiego pochodzenia. Z pewnością w tą wiedzę opatrzony był także profesor Mikułowski-Pomorski, który miał już za sobą lata doświadczeń w budowaniu relacji zawodowych, również prowadzenia komunikacji na różnych szczeblach administrowania instytucją i podtrzymywania stosunków o charakterze dyplomatycznym. Obdarzony tymi i wieloma innymi zaletami był wręcz idealnym kandydatem do tego, aby objąć i piastować nową posadę. Co nie zmienia faktu, że perspektywa stworzenia czegoś całkowicie nowego, od zrębu, podstaw fundamentalnych, wymagała znacznych nakładów pracy, czasu, zdolności i pomysłów, jak sprawnie przeprowadzić najtrudniejsze cele i zadania organizacyjne.
Wpierw po przybyciu należało wystarać się o uruchomienie kursów, począwszy od uzyskania stosownych pozwoleń na prowadzenie aktywności naukowo-szkoleniowej, znalezienia właściwego lokum do prowadzenia zajęć, a tym samym wyposażenia go w odpowiednie środki, sprzęt pomocniczy i badawczo-dydaktyczny. Zgodnie z wyznawaną filozofią nauczania profesora i podporządkowanych temu metod, konieczne było utworzenie bazy doświadczalnictwa terenowego, a nade wszystko zgrupowanie odpowiedniej kadry, która wraz z wejściem w nową strukturę kształceniową miała wynosić ją na wyżyny doskonałości osiągnięć, postępów i możliwości w różnych kierunkach działalności.
Za przyczyną znakomitych posunięć administracyjno-zarządczych wszystko udało się załatwić bez zarzutu, tak, że wraz z nastaniem nowego roku akademickiego w października 1911 roku Kursy uruchomiły swe funkcjonowanie w lokalu pozyskanym przy ul. Miodowej na Krakowskim Przedmieściu. Tymczasowa siedziba już wtedy była odpowiednio uposażona w akcesoria i pomoce naukowe, gromadząc pokaźną liczbę studentów, którzy do zajęć praktycznych mieli przeznaczone pole doświadczalne w Wilanowie, a w dwa lata później mogli korzystać także z folwarku w Chylicach na terenie powiatu grodziskiego. Model edukowania był oparty na solidnych wzorach zaczerpniętych z Dublan. Najwidoczniej ten sprawdzony sposób przekazywania wiedzy był na tyle rzetelny i zachęcający, że z roku na rok przybywało kursantów chętnych do zgłębiania nauk przyrodniczych.
Wieloletnie starania wykładowców, dyrektora Pomorskiego, studentów i każdego, kto zechciał włączyć się w tą formę kształcenia ustawicznego oraz jego rozwoju, stały się i były tak dalece posunięte i zaawansowane, że w 1916 roku udało się przekształcić Kursy w Wyższą Szkołę Rolniczą. Recz jasna, wszechobecne były przy tym nadzwyczajne warunki odnoszące się do bieżących wydarzeń, jakie miały miejsce w związku ze zmieniającym się układem sił politycznych i terytorialnych w tej części świata, wywołane wojną, ustąpieniem Rosjan z Warszawy w 1915 roku, jak również znacznie przychylniejszych stosunkiem Niemców do Polaków, którym opatrznością losu udało się wyprzeć poprzedniego okupanta.
Wraz z nastaniem nowego etapu dla stolicy, wszystko włącznie z instytucjami oświatowymi zaczęło przeobrażać się i transformować. Utworzona w 16 roku ub. stulecia Szkoła zyskała status pierwszej uczelni agronomicznej na terytorium Królestwa Polskiego. Ten rozdział otworzył się także z pewnymi zmianami. Drobne korekty i modyfikacje wprowadzono do programów zajęciowych, a dotychczasowy dyrektor kursów Mikułowski-Pomorski został przemianowany na dyrektora Rady Naukowej. Wkrótce jednak z uwagi na wkroczenie w świat zawiłości politycznych, przekazał sprawowanie tej zaszczytnej funkcji prof. Stefanowi Biedrzyckiemu, jednemu z późniejszych rektorów SGGW w latach 1921-1922 i 1929-1932.
Bez względu na przekierowanie potencjału w nieco inny obszar aktywności społecznych, profesor nie szczędził trudów, aby doprowadzić do upaństwowienia Wyższej Szkoły Rolniczej. Tymi staraniami i tą korzystną sytuacją dziejową, która ukazała zupełnie nowy obraz geopolityczny na mapach świata i Europy ok. 1918 roku, jednakowoż przyczyniając się do odzyskania niepodległości naszego kraju, plany te udało się w miarę szybko skonkretyzować, a wraz z nimi zmienić nazwę Uczelni, która stała się Królewsko-Polską Szkołą Główną Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Józef Mikułowski-Pomorski w innej, znacząco odmienionej rzeczywistości, został wykładowcą w zakresie swej specjalizacji, czyli chemii rolnej. Również miał ten zaszczyt objąć funkcję pierwszego jej rektora.
Uczestnicy Kursów Przemysłowo-Rolniczych, tzw. “Kursów Pomorskiego”, między 1911 a 1916, fot. z zasobów Muzeum SGGW
Budowanie SGGW od podstaw – Prof. Józef Mikułowski-Pomorski pierwszym rektorem Uczelni
Obejmując urząd rektora SGGW, pierwszej uczelni przyrodniczej na ziemiach polskich, jaka powstała wraz z nastaniem i odzyskaniem suwerenności w kraju zniewolonym przez ponad stulecie, profesor musiał być pewnym tego, że oto właśnie staje przed nim jedno z najważniejszych wyzwań zawodowych. O ile nie najważniejszych. Takich, kiedy będzie musiał skonsolidować całą dostępną wiedzę, wszystkie dotychczasowe doświadczenia, po to, by zbudować mocne, trwałe i solidne fundamenty pod nowopowstający „gmach nauki i oświecenia” o charakterze uniwersyteckim, który już według pierwszych założeń jego twórców, będzie miał służyć ludzkości i jedności, przyszłym i obecnym pokoleniom, przyczyniać się do głębokiego i relatywnego wzrostu intelektualnego społeczności na różnych płaszczyznach, a w dalszych perspektywach podnosić poziom i jakość życia, stawiać w jednym rzędzie wysoko wykwalifikowanych fachowców, którzy swoją siłą i możliwościami będą zasilać różne dziedziny i gałęzie gospodarki narodowej. Upaństwowienie, które oficjalnie nastąpiło z dniem 17 września 1918 roku, pozwoliło zyskać wpływowy protektorat rządowy, nadzór Ministerstwa oraz źródła finansowania ze środków publicznych. W nawiązaniu do tego można założyć, że tym oto sposobem znacznie wyrównały się szanse społeczne poprzez utorowanie drogi do kształcenia równie zdolnej, lecz mniej zamożnej młodzieży, która nie była w stanie ponosić dużych opłat i kosztów za studia. Nadanie SGGW statusu uczelni publicznej znacząco odmieniło jej oblicze.
Powstawanie uniwersytetów zawsze było, jest i będzie oznaką prawidłowo rozwijającego się organizmu państwowego, przydającego chluby i powodów do domy. Tak było i tym razem. II RP zyskała szkołę, która od samego początku miała zasilać doskonałymi specjalistami kluczowe obszary życia gospodarczego w odrodzonym kraju, który mimo, iż w drastycznie okrojonych i zmienionych granicach, to jednak wrócił do swej autonomii. Wraz z powstaniem SGGW po raz drugi w historii szkolnictwa wyższego ukonkretniła się idea o złączeniu dwóch potężnych filarów nauk przyrodniczych – Rolnictwa i Leśnictwa, które od czasów Instytutu Gospodarstwa Wiejskiego i Leśnictwa w Marymoncie w 1840 roku, znów zaczęły współistnieć w ramach jednej struktury organizacyjnej. To co dziś wydaje się oczywiste, wówczas pozostawało w fazie czystej i prostej krystalizacji. Jest znamienne, że wraz z kolejnymi dekadami zjawisko symbiotycznego łączenia zachodziło i przybierało na sile, co w konsekwencji pozwoliło naukom przyrodniczym rozwinąć się, a autorom programów kształcenia tworzyć nowe kierunki i dyscypliny naukowe.
Profesor Mikułowski-Pomorski rozpoczynając swoje urzędowanie miał doskonały obraz tego, czym dysponuje i od czego trzeba zacząć w kierowaniu SGGW. Ten widok przedstawiał uczelnię, która w swych strukturach opiera się na dwóch wydziałach, lecz brakuje jej czegoś bardzo istotnego, a mianowicie stałej siedziby. Budynku czy kompleksu budynków, które by formalnie i pełnoprawnie należały do niej, zapewniając studentom dobre warunki lokalowe, a na pewno stałe, bo gwarantujące większe poczucie bezpieczeństwa bez obaw, że w którymś momencie trzeba będzie przenosić się i zagospodarowywać wszystko od nowa.
Stąd w pierwszych okresach istnienia SGGW zajęcia dla studentów grupujących dwa kierunki kształcenia, odbywały się w lokalach najmowanych na terenie Warszawy. Fakt ten tłumaczy, dlaczego prof. Mikułowski-Pomorski w pierwszej kolejności zaczął zabiegać o pozyskanie terenu pod budowę pierwszych gmachów SGGW. Oczywiście owe starania zostały uwieńczone sukcesem. Autorytet Józefa Mikułowskiego był tak niezachwiany, że drogi i drzwi stawały przed nim otworem znacznie ułatwiając jakiekolwiek posunięcia, które miały na celu zapewnienie Uczelni zarówno stabilności, jak i materialnego zaplecza na następne lata. Lokalizacja wskazana przy ul. Rakowieckiej na Mokotowie miała być tym miejscem, gdzie powstaną nowoczesne budynki, a do tego świetnie wyposażone i zapewniające wysoką jakość nauczania. Trochę czasu zajęło uruchomienie budowy pierwszego gmachu wg projektu znanego architekta warszawskiego Tadeusza Zielińskiego, także zakończenie jej, nie mniej jednak warto nadmienić, że zbiegło się ono w czasie z drugą kadencją rektorską profesora.
Kolejnym równie ważnym osiągnięciem o strategicznym i doniosłym znaczeniu, które pomimo upływu stulecia wciąż jest doceniane i nie zatraciło na swej pierwotnej funkcjonalności, było pozyskanie folwarku w Skierniewicach wraz z tamtejszymi dobrami o walorach krajobrazowo-architektonicznych, parkiem i pałacem. Ziemia ta posłużyła do stworzenia pola doświadczalnego, także kilku zakładów SGGW. W niespełna kilkanaście lat później w pięknym stylu miejsce to rozwinął prof. Marian Górski, uczeń i wychowanek prof. Pomorskiego, także jeden z jego następców na fotelu rektorskim w okresie przed i powojennym. Dziełem pozostawionym przez jego mentora w doskonałym stanie był Zakład Chemii Rolnej, któremu profesor Pomorski poświęcił ostatnie lata życia. Ponoć nie szczędził też wysiłków przy tworzeniu Studium Agronomii Społecznej w SGGW. Lata jego troski oraz starań pozostawiły jego następcom Uczelnię wzmocnioną i gotową do wkraczania w dalsze fazy progresywnego rozrostu.
Akademia z okazji 25-lecia Koła Rolników w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w 1932 r., fot. z zasobów NAC
Pierwszy historyczny gmach SGGW na Rakowieckiej, fot. z Księgi Pamiątkowej SGGW
Gabinet rektora na Rakowieckiej, fot. z Księgi Pamiątkowej 1936 r.
Zjazd profesorów szkół wyższych i nauczycieli szkół średnich w 1928 r., fot. z zasobów Narodowego Archiwum Cyfrowego
Podróż do USA
W całej karierze naukowej i zawodowej prof. Józefa Mikułowskiego-Pomorskiego, jego podróż do Stanów Zjednoczonych w 1925 roku, była niewątpliwie jednym z najciekawszych i najbardziej pouczających wyzwań, jakich ten błyskotliwy umysł doświadczył. Obfitujących w mnóstwo przemyśleń i zrodzonych pod ich wpływem idei, które to rozumnie przyjęte i zaadoptowane, w dalszych latach zostały przeszczepione na grunt II RP po powrocie do ziemi ojczystej. Już sama wyprawa do tak odległego kraju położonego za Atlantykiem na innym kontynencie musiała być na wskroś fascynującym i oszałamiającym przeżyciem, a na pewno odbycie takiego rejsu pozostawiało niezatarty ślad silniejszych wspomnień. Nie bez znaczenia jest też fakt, że taka przeprawa statkiem po Oceanie do najtańszych atrakcji nie należała. Poniekąd panuje obiegowa opinia poparta rozlicznymi dowodami, że chętni, aby dostać się do skolonizowanych ziem Ameryki z końcem XIX i na początku XX wieku, nie raz wysprzedawali całe swoje majątki.
Prof. Józef Mikułowski-Pomorski miał to szczęście, że jako agronom i osoba publiczna, powszechnie znana, ceniona i mocno zaangażowana w rozwój nowoczesnego rolnictwa, mógł liczyć na przychylność oraz wsparcie materialne niezbędne do prowadzenia badań. Można w tej kwestii trafne formułować wnioski, że zależało mu na zbieraniu danych z innych ośrodków naukowych i produkcji rolniczej, działających także poza granicami kraju. Aby czerpać wiedzę na potrzeby dopiero co odradzającego się państwa Polskiego. Perspektywiczne i odległe myślenie, dostrzeganie szans i konieczności wymiany informacji między państwami na różnych szerokościach geograficznych, także uczenia się od doskonale zorganizowanych społeczeństw, leżało w najszczerszych intencjach profesora. Jego podróż stała się możliwa do odbycia dzięki stypendium pozyskanemu z amerykańskiej Fundacji Johna Rockefellera. Każdy przynajmniej raz w życiu słyszał to nazwisko, lecz niewielu zdaje sobie sprawę z tego, że jednym z najszlachetniejszych celów oraz założeń statutowych Fundacji tego amerykańskiego bogacza i filantropa było zapobieganie skutkom głodu na świecie.
Prof. Józef Mikułowski-Pomorski jako chemik rolny, osobowość ekspansywna i wielce zainteresowana wprowadzaniem metod ułatwiających pracę na roli, mógł liczyć na zastrzyk finansowy i poparcie dla powziętych inicjatyw. Zresztą czas był ku temu o tyle korzystny i zadawalający, że ten związek polskiego świata naukowego z Fundacją założoną w początkach XX wieku, zacieśniał się znacząco i w dwudziestoleciu międzywojennym przyniósł wiele pożytecznego. Dla młodego państwa polskiego, wskrzeszonego po wielu latach niewoli, słabego gospodarczo, podzielonego wewnętrznymi sporami oraz próbą złagodzenia skutków I wojny światowej, była to jedna z najlepszych form pomocy polegająca na zapewnieniu finansowania stwarzającego większe możliwości dla najzdolniejszych oraz tych, którzy pragnęli brać czynny udział w kształtowaniu nowej Polski.
W zbiorach Muzeum SGGW przechowywanych jest kilkanaście opieczętowanych fotografii z nazwą Departamentu Rolnictwa USA. Niektóre dodatkowo wskazują na lokalizacje stanowe, gdzie zostały wykonane, czy to w Louisianie, Missouri, czy w Północnej Karolinie. Nierzadko są to widoki domów oraz farm, ukazujące klarowne bryły architektoniczne, wozy konne, uporządkowane przestrzenie i poletka uprawne. Analizując kondycję polskiej wsi z tamtego okresu w zestawieniu z widokami zagospodarowania przestrzennego w różnych miejscach rodzącego się mocarstwa, wysuwa się oczywisty, choć smutny i przygnębiający wniosek, że przepaść jaka oddzielała nas od państw szybciej rozwijających się była naprawdę ogromna. Stąd można przypuszczać, dlaczego to właśnie tam prof. Józef Mikułowski-Pomorski zdecydował się wyjechać. Wybierając się tak daleko, zależało mu na tym, aby przede wszystkim poznać tamtejszy system nauczania i poziom edukacji rolniczej. Najpewniej zobaczyć też nowinki techniczne i metody upraw, dowiedzieć się w jaki sposób odbywa się łączenie wiedzy teoretycznej z praktyką i czego jeszcze można byłoby się nauczyć od Amerykanów tak świetnie zarządzających swoją ziemią.
Pobyt w Stanach, licznie przeprowadzone obserwacje i analizy, ogrom zebranych doświadczeń, zostały w dalszych etapach wykorzystane przez profesora do podnoszenia stanu oświaty i kształcenia rolniczego w kraju. Propagowanie wiedzy za pomocą kursów, praktyk i fachowego poradnictwa było jednym z kierunków realizowania misji społeczno-edukacyjnej, jakie od początku mu przyświecały. Równie ważne było ściślejsze, synkretyczne zespolenie obszernej wiedzy teoretycznej akademickiej z technicznymi, praktycznymi i rzeczywistymi uwarunkowaniami bezpośredniej pracy w terenie i obchodzenia się z ziemią uprawną. Dlatego prof. Mikułowski-Pomorski widział wielkie nadzieje we współpracy uczelni przyrodniczych z tzw. instruktorami-praktykami, aby zachować w pełni zrównoważony rozwój. Tę samą ideę obowiązkowego zachowania równowagi i między jedną płaszczyzną rozwojową rolnictwa, a drugą, wyznawał drugi dyrektor Instytutu Agronomicznego w Marymoncie – prof. Michał Oczapowski. Nie bez powodu podobizny obu wielkich krzewicieli nauk rolniczych, umieszczono na jednym medalu obok siedzibie na okoliczność jubileuszu 170-lecia tradycji SGGW w 1986 roku.
Wyprawa do Stanów Zjednoczonych prof. Józefa Mikułowskiego-Pomorskiego, fot. z zasobów Muzeum SGGW
Aktywne uczestnictwo w życiu politycznym kraju
Prof. Józef Mikułowski dostrzegając prawdopodobieństwo zmiany układu sił międzynarodowych w Europie na skutek trwającego konfliktu w okresie I światowej, tak jak i wielu innych podobnych sobie rodaków o znaczących predyspozycjach dyplomatycznych i społecznych, zapragnął czynnie uczestniczyć w życiu politycznym kraju. Obdarzony wiedzą, wysokimi umiejętnościami fachowca oraz znawcy w swojej dziedzinie, bystrym i przenikliwym umysłem oraz zdolnościami analitycznego spoglądania na rzeczywistość, był jednym z idealnych kandydatów do pełnienia różnorakich funkcji w administracji państwowej. Szybko i bez problemu wcielał się w nowe role.
Rozpoczęcie działalności politycznej profesora łączone jest z wstąpieniem w 1916 roku do Rady Narodowej. Nie mogąc przewidzieć finalnego wyniku wojny, od początku swej aktywności przejawiał aprobatę dla państw centralnych. Co nie powinno budzić zaskoczenia. Przebywający w Warszawie od 1915 roku Niemcy, pozwalali na wiele swobód obywatelskich, nieprzerwanie starając się o pozyskanie przychylności stołecznej opinii publicznej. Jedną z najkorzystniejszych zasług tamtego okresu było wyrażenie zgody na utworzenie Wyższej Szkoły Rolniczej, która wreszcie mogła zaistnieć po przekształceniu z Kursów Przemysłowo-Rolniczych w Warszawie kierowanych przez profesora. Wreszcie! Po wielu, wielu latach nieobecności od czasów zamknięcia Instytutu w Marymoncie, a następnie w Puławach po upadku Powstania Styczniowego w 1863 roku. Tym samym dokonała się długo wyczekiwana latami i dekadami reaktywacja życia akademickiego na ziemiach polskich. Stąd jakże trafione jest tu stwierdzenie, że był to milowy krok dla wznowienia działalności uczelni przyrodniczych i odrodzenia się szkolnictwa wyższego na terytorium Polski. Nic więc dziwnego, że mając to porównanie, iż pod panowaniem Rosjan nie było możliwe kształcenie na poziomie wyższym, a w okresie okupacji Cesarstwa sytuacja uległa diametralnej zmianie, profesor wyrażał tak bardzo pozytywny stosunek względem polsko-niemieckich stosunków politycznych. Dostrzegł w nich potencjał i doskonałe rokowania na znaczący postęp, a nawet wielki i zdecydowany przeskok w kategoriach zmian warunków oświatowych. Nieco później jakby naturalną konsekwencją zdarzeń profesor Pomorski trafił do Tymczasowej Rady Stanu, gdzie pełniąc określone funkcje miał dobrą ku temu sposobność i okazję, aby sprawdzić zasób cech i umiejętności zarządczych w Departamencie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Po rozwiązaniu Rady został przewodniczącym Komisji Przejściowej, a przez krótki czas w rządzie Rady Regencyjnej spełniał obowiązki ministra rolnictwa i dóbr koronnych. Niedługo potem został jednym z wicemarszałków Rady. W latach 1922/1923 i 1926 administrował jako pełnoprawny minister WRiOP.
Po powrocie ze Stanów Zjednoczonych został wybrany konsultantem ds. edukacji w Ministerstwie Rolnictwa. Przez kilka lat w okresie 1926-1931 był także naczelnikiem Wydziału Oświaty.
Posiedzenie Tymczasowej Rady Stanu w 1917 r., fot. z Narodowego Archiwum Cyfrowego
Zaprzysiężenie gabinetu Kazimierza Bartla w 1926 r., fot. z zasobów Narodowego Archiwum Cyfrowego
Otwarcie wystawy radiowej w Warszawie w 1926 r., fot. z zasobów Narodowego Archiwum Cyfrowego
Józef Mikułowski-Pomorski a rodzina
Ciekawie kształtują się losy wszystkich rodzin i nigdy nie pozbawione są one związków z kontekstem dziejowym wpływającym na losy poszczególnych członków rodu.
Józef Mikułowski-Pomorski żył w czasach w miarę względnego spokoju i stabilizacji, o ile tak to można nazwać. Przyszedł na świat w dniu 1 lipca 1868 roku w Malicach Kościelnych na Sandomierszczyźnie w obrębie świętokrzyskiego. Był to czas wielkiej żałoby narodowej po upadku Powstania Styczniowego. Okręg sandomierski włączony do Królestwa Polskiego w 1815 roku, również aktywnie w nim uczestniczył. Jednakże kilka lat po niefortunnych i jakże brzemiennych w skutki wydarzeniach, które przyczyniły się do nasilenia akcji rusyfikacyjnych i represji nakładanych na Polaków, życie w obrębie dworów ziemiańskich dalej toczyło się swoim własnym utartym rytmem.
Rodzice
Rodzice profesora o korzeniach szlacheckich zarządzali rodzinnym majątkiem, gdzie spędził on pierwsze lata swojego życia. Małżonkowie Władysław Teofil Mikułowski-Pomorski h. Rawicz (1842-1876) oraz Ludwika Julia bar. Horoch z Leszczan h. Trąby (1847-1913), pobrali się w 1866 roku i odtąd związani byli Malicami.
Dziadkowie ze strony ojca – Feliks i Emilia
Władysław był jedynym synem Feliksa Mikułowskiego h. Rawicz (ur. ok. 1805 r.) i Emilii Julii Hortensji Małeckiej h. Jelita (1819-1842). Małżeństwo między Feliksem a Emilią zostało zawarte w 1841 roku w kościele św. Jana Chrzciciela w Radomiu. W rok później kobieta umiera przedwcześnie w wieku zaledwie 23 lat, sądząc po dacie najpewniej tuż po narodzinach syna. Dlatego wychowywany przez ojca Władysław, nigdy nie doczekał się rodzeństwa.
Dziadkowie ze strony matki – Eustachy i Ludwika
Jego żona Ludwika Julia była młodsza o pięć lat. Wyszła z domu Eustachego Jana Hierona bar. Horocha z Leszczan h. Trąby (1801-1879) oraz Ludwiki Skarbek Białobrzeskiej z Białobrzegów h. Awdaniec (1800-1880). Wiadomości o tej rodzinie są znacznie obszerniejsze. Z zachowanych informacji pozostaje pewne, że utrzymywały się w niej duże tradycje oraz związki patriotyczne poparte znaczącą aktywnością przedstawicieli rodu w wystąpieniach zbrojnych przeciwko zaborcom.
Dziadek i jego bliscy
Dziadek prof. Józefa Mikułowskiego-Pomorskiego Eustachy Horoch (1801-1879) pomagał ojcu w prowadzeniu rodzinnego majątku Wrzawy. W czasie Powstania Listopadowego służył pod rozkazami gen. Rybińskiego, następnie powrócił do siedziby rodowej. Był najmłodszy z rodzeństwa. Jego dwaj starsi bracia Tytus Ignacy Kasper (1799-1867) oraz Kalikst (1800-1883), wykazali się wielką odwagą w walkach tamtego okresu i co więcej, mieli doskonałe ku temu przygotowanie. Obaj uczyli się Wyższej Szkole Kwatermistrzostwa i tak samo narażali życie w konflikcie z 1830 roku.
Najstarszy Tytus walczył w bitwie pod Stoczkiem i otrzymał Złoty Krzyż Virtuti Militari. W 1835 roku ożenił się z Krystyną Dunin-Brzezinską, herbu Łabędź. Jego syn Tadeusz został później spadkobiercą majątku Wrzawy po Kalikście Horochu. Kalikst (1800-1883) był podporucznikiem armii Królestwa Polskiego, uczestnikiem Powstania, założycielem i pierwszym prezesem Towarzystwa Opieki nad Weteranami z 1831 w Krakowie, kawalerem Złotego Krzyża Virtuti Militari. Jego ciało spoczęło na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Stąd zarówno dziadek prof. Józefa Mikułowskiego-Pomorskiego, jak i jego dwaj starsi bracia, świecili przykładnością czynów oraz wielkiej waleczności w walkach mających na celu przywrócenie niepodległości Rzeczpospolitej. Po Powstaniu dziadek wrócił do Wrzaw, a w dalszych latach kupił dobra Chwałowice i ożenił się z Ludwiką Skarbek. Z żoną zawarł akt ślubu w 1834 roku. Małżonkowie doczekali się kilkorga dzieci. Kolejno na świat przyszli Aleksandra (1843-1908), Konstancja (1844-1909), Ludwika (1847-1913), Adam (1850-1909), Józefa (1850), Kajetan (1854-1935).
Ciotki i wujkowie prof. Józefa Mikułowskiego-Pomorskiego
Najstarsza siostra matki Aleksandra (1843-1908) była związana z Tarnowem. Wyszła za mąż przed 1867 rokiem za Józefa Władysława Puchalskiego h. Puchała (1837-1913). Para miała troje dzieci: Stanisława Władysława Konstantego (1867-1931), Stefana (1870), Helenę (1876-1947). Najstarszy brat cioteczny prof. Józefa Mikułowskiego-Pomorskiego, Stanisław Puchalski (1867-1931), zrobił błyskotliwą karierę wojskową. Był feldemarszałkiem por., komendantem Legionów Pol skich i generałem dywizji Wojska Polskiego. O Stefanie wiadomo tylko tyle, że w 1895 roku poślubił Agnieszkę Karpuszko, a uroczystość odbyła się w parafii św. Magdaleny we Lwowie. Siostra cioteczna Helena Puchalska (1876 1947) została żoną Józefa Jakubowskiego (1861- 1942), absolwenta prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. W późniejszych latach adwokata, podróżnika, inicjatora powstania i pierwszego dyrektora Muzeum Miejskiego w Tarnowie.
Ciotka Konstancja (1844-1909) ok. 1860 roku została żoną Jana Reklewskiego de Rekle herbu Gozdawa (1828-1901). Była to wielodzietna rodzina. Na świat kolejno poprzychodzili: Wanda (1863-1875), Aleksandra (1863-1875), Maria (1864-1946), Aniela (1867-1943), Zygmunt (1870-1882), Stanisława (ur. 1871), Roman (ur. 1872), Wincenty (1876-1939), Jan, Ludwika (ok. 1880-1965). Z ogólnodostępnych informacji można dowiedzieć się nieco nt. niektórych sióstr i braci ciotecznych profesora z tej linii. Maria była żoną Zygmunta Wasiutyńskiego, notariusza i rejenta hipotecznego w Warszawie. Aniela została towarzyszką życia Stanisława Herniczka h. Kotwicz (1863-1944) i razem z mężem doczekali się sześciorga dzieci. Sądząc po fakcie, że mąż Anieli został rozstrzelany w Powstaniu, można uznać, że mieszkali w Warszawie. Całkiem sporo danych zachowało się o Wincentym, który był studentem Uniwersytetu Jagiellońskiego i doczekał się licznego potomstwa. W tym m.in. jego syn Zygmunt Reklewski (ur. 1937) został uczonym i profesorem nauk rolniczych, który swoją edukację rozpoczął w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, a w dalszych latach karierę zawodową kontynuował pod auspicjami Polskiej Akademii Nauk, związany z Instytutem Genetyki i Hodowli Pan w Jastrzębcu. Z kolei siostra prof. Reklewskiego Zofia była historykiem literatury i teatru. Z mężem, uznanym dramaturgiem i reżyserem – Kazimierzem Braunem, doczekali się trójki dzieci. Z rodzeństwa ciotecznego od strony ciotki Konstancji, należy jeszcze wspomnieć o Janie, który podobnie jak prof. Mikułowski-Pomorski studiował na Politechnice Ryskiej. Natomiast najmłodsza córka państwa Reklewskich imieniem Ludwika poślubiła Władysława Wójcickiego (1878-1917), dyrektora Szkoły Realnej w Skierniewicach, inżyniera oraz pedagoga. Z tego związku para doczekała się syna Stanisława, pseud. Wojecki (1910-1983), który w późniejszych latach został uczestnikiem Powstania Warszawskiego.
Wuj Adam Horoch (ur. 1850), młodszy brat matki prof. Józefa Mikułowskiego-Pomorskiego, był studentem Uniwersytetu Jagiellońskiego i ożenił się z Wandą Teofilą Emilią Karczewską z Karczewia h. Jasieńczyk (1860-1922), z którą podpisał akt ślubu w 1881 roku w bazylice katedralnej we Lwowie. Małżonkowie doczekali się dużej rodziny. Ich dzieci narodziły się w kolejności: Zdzisław Feliks (1884-1945), Eustachy (1884-1953), Zenobia (1885-1964), Maria (ur. 1890), Seweryn (ur. 1892), Ludwik (1895-1968). Najwięcej szczegółów można odnaleźć o Sewerynie Horochu, który rozwinął karierę wojskową. Zasłużył się dla Cesarsko-Królewskiej Armii w czasie I wojny światowej, a po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku, został przyjęty do Wojska Polskiego. Uczestniczył w wojnie polsko-bolszewickiej. Najmłodszy z rodzeństwa od wuja Adama, Ludwik, był dyrektorem Towarzystwa Eksploatacji Soli Potasowej w Kałuszu, także radcą ekonomicznym Zjednoczenia Hutnictwa Żelaza i Stali.
Ciotka Józefa była przedostatnim dzieckiem Eustachego i Ludwiki Horochów, dziadków prof. Józefa Mikułowskiego-Pomorskiego. I w zasadzie w obiegu występuje najmniej informacji na jej temat. Pewien ślad w dalszych poszukiwaniach może stanowić wzmianka, że kobieta wzięła za męża Mieczysława Bobrownickiego (ur. ok. 1840), lecz dalej ślady te urywają się. Z wielkim prawdopodobieństwem mężczyzna wywodził się ze znanego rodu Bobrownickich, którzy koło Sandomierza mili swój majątek.
Ostatni z rodzeństwa Horochów, najmłodszy brat matki pierwszego rektora SGGW – Mikułowskiego-Pomorskiego, imieniem Kajetan (1854-1935) ukończył Uniwersytet Wiedeński, został doktorem nauk medycznych i chirurgiem. Po powrocie był lekarzem Towarzystwa Wzajemnych Ubezpieczeń w Krakowie.
Bracia profesora – Stanisław i Jan
Prof. Józef Mikułowski-Pomorski był najstarszy pośród swego rodzeństwa. W dalszej kolejności byli: Stanisław (1870-1924) i Jan (1874-1935). Niestety on i jego bracia nie mieli tego szczęścia poznać bliżej swojego ojca, który zmarł w 1876 roku w wieku zaledwie 34 lat. Józef miał wówczas osiem lat, Stanisław sześć, a Jan dwa latka. Od tej pory pozostali sami z matką, która starała się o wychowanie dorastających synów.
Stanisław w ślad za swoim starszym bratem, także udał się na studia w Politechnice Ryskiej, lecz wybranych przez siebie kierunków, czyli medycyny oraz maszynoznawstwa, nigdy nie ukończył. W 1896 roku poślubił Gabrielę Ossolińską z Tęczyna h. Topór i oboje osiedlili się w Leszczkowie, gdzie założył fabrykę przetwórstwa owocowo-warzywnego. Krótko potem wyjechał do Brunszwiku, aby poszerzać tam wiedzę i zbierać cenne umiejętności praktyczne do kierowania rodzinnym przedsiębiorstwem. W 1909 roku zaprezentował rodzinną fabrykę na Wystawie Przemysłu i Rolnictwa w Częstochowie, co było wielkim i znaczącym wyróżnieniem. Wraz z początkiem I wojny światowej oraz bitwą pod Opatówką, fabryka ucierpiała. Odbudowana funkcjonowała jeszcze niemalże do śmierci Stanisława w 1924 roku, kiedy to strawił ją pożar. Z Gabrielą mieli troje dzieci: Marię (1898-1978), Władysława (1901-1940), Jadwigę (1902-1990). Ciekawostką pozostaje, że siostry Maria i Jadwiga poślubiły dwóch braci, synów Leona Korwina-Mikuckiego h. Ślepowron – wybitnego konstruktora i przemysłowca naftowego. Tak więc starszy z nich, tj. Marcin Korwin-Mikucki h. Ślepowron (1893-1977) wziął za żonę Marię, natomiast młodszy Maciej (1898-1966) poślubił Jadwigę. Z wielką tragedią wiążą się losy Władysława (ps. Maciek), bratanka prof. Józefa Mikułowskiego-Pomorskiego, prawnika i porucznika Wojska Polskiego, który zginął w 1940 roku w Charkowie razem z innymi ofiarami reżimu sowieckiego w czasie II wojny światowej. Swoją żonę Barbarę Czaplicką h. Lubicz (1909-1989) poślubił w 1934 roku w Choceniu. Razem mieli syna Jerzego, profesora nauk humanistycznych i rektora Akademii Ekonomicznej w Krakowie, doktora honorowego trzech uczelni. Od 1974 roku żonatego z Aliną Tarnowską (1940-2016), córką Wandy Nitschowej, która utorowała kobietom drogę do kariery sądowniczej na Górnym Śląsku.
O najmłodszym z braci Mikułowskich-Pomorskich, Janie, w powszechnym dostępie istnieje najmniej konkretów związanych z jego życiorysem. Około 1910 roku jego żoną została Maria Zofia Morelowska h. Prus (1879-1962) i z tego związku było dwóch synów, Juliusz (1910-1972) i Tadeusz Antoni (1911-1983). Starszy z bratanków profesora Juliusz był oficerem rezerwy i inżynierem rolnikiem, związanym z Ołyką Radziwiłłów oraz majątkiem Jeziorki. Wymieniany wśród weteranów II wojny światowej jako uczestnik walk wrześniowych, kiedy to jako ppor. rezerwy dostał się do niewoli razem z kpt. Eugeniuszem Komorskim. W protokole wojskowym z tamtych wydarzeń, tak został wspomniany między innymi nazwiskami: „19 września. […]. Dowódcą 17 pułku artylerii lekkiej został kpt. Antoni Wojciechowski. Przy nim znaleźli się oficerowie dowództwa 17 pułku artylerii: kpt. Arnold Nowak, kpt. Eugeniusz Komorski, kpt. Marian Jurkowski, por. Karol Kowalczuk, ppor. rez. Florian Sujak i ppor. rez. Juliusz Mikułowski-Pomorski”. Szczęśliwie uszedł on z życiem z niemieckich obozów, a po wojnie z żoną Janiną Gawrońską (ur. 1920) przebywał na emigracji. Oboje doczekali się córki Ireny (1950-2006). Drugi bratanek naszego profesora, obojga imion Tadeusz Antoni, również wykazał się postawą do należytego przygotowania wojskowego. Po maturze w 1929 roku, odbył służbę w Szkole Podchorążych Rezerwy Kawalerii w Grudziądzu. Od 1932 roku jako ppor. rez. 5 pułku w Tarnowie. Ukończył prawo na UJ, pracował w Zakładach Starachowickich, potem objął w pieczę rodzinne Malice. Wykazywał aktywność społeczną w opatowskim kole rolniczym i spółdzielni mleczarskiej. W czasie wojny siedziba rodowa dawała schronienie wielu uciekinierom poszukującym bezpiecznego azylu przed łapankami Niemców. A gdy sytuacja stała się wyjątkowo zagrażająca życiu samych właścicieli, opuścili oni majątek i udali się do Warszawy. Po wojnie Tadeusz był m.in. kierownikiem w Instytucie Farmakologii w Krakowie. Z pierwszą żoną Anną Grobicką miał córkę Krystynę, pielęgniarkę i żonę górnika Marka Pieczary. Małżeństwo to jednak nie przetrwało próby czasu i w 1954 Mikułowski-Pomorski poślubił Urszulę Rozwadowską (1909-2001), córkę pułkownika Adama Rozwadowskiego, niezwykle zasłużonego w wojskowości, także kuzyna gen. Tadeusza Rozwadowskiego.
Córki prof. Józefa Mikułowskiego-Pomorskiego
Profesor wraz ze swoją małżonką Karolą, mieli dwie córki. Felicję (ur. 13 II 1894) oraz Zofię (8 VIII 1902-1966). Sądząc po datach ich narodzin, można z pełną świadomością i uzasadnieniem uznać, że pierwsza Felicja przyszła na świat zaraz tuż po przeprowadzce małżonków do Dublan, gdzie profesor objął posadę adiunkta. Stąd wniosek staje się oczywisty, że pierwsze lata swojego życia dziewczynki spędziły z rodzicami w okolicach Lwowa, w miejscu, gdzie tak błyskotliwie rozwinęła się kariera ich ojca.
Felicja Mikułowska -Pomorska
Starsza córka profesora – Felicja, poślubiła Kazimierza Rykowskiego (1882-1948), pochodzącego z Umianowic na terenie powiatu pińczowskiego. Od 1908 roku dyplomowanego lekarza weterynarii po szkole we Lwowie. Mąż Felicji pracował jako inspektor hodowlany w Radomiu, ze Szwecji sprowadził bydło nizinne pod hodowlę. Po I wojnie światowej delegowany do Stanów Zjednoczonych przy zakupie koni dla odradzającego się państwa polskiego (1919-1920). Przez wiele lat (1920-1932) prowadził gospodarstwo hodowlane Przybysławice w regionie Klimontowa, następnie pracował jako graniczny lekarz weterynaryjny w Śniatyniu (1932), miejski w Jędrzejowie. W 1945 roku był mieszkańcem Pęchowa w sandomierskiem. Zmarł nagle w 1948 roku w trakcie podróży. W obliczu tak przytoczonych informacji z wielkim prawdopodobieństwem można oznajmić, że żona Felicja przez lata wspólnego życia mu towarzyszyła, zwłaszcza w zarządzaniu majątkiem i w trakcie przemieszczania się do siedzib związanych z miejscem zamieszkania. Para ta nie doczekała się potomstwa.
Zofia Mikułowska-Pomorska
Z dokumentacji archiwalnej SGGW wynika, że w 1920 roku młodsza Zofia była maturzystką i pod znakiem zapytania znajdowała się kwestia związana z jej studiami. Natomiast w formularzu z 1921 roku widnieje adnotacja, że jest już studentką Uniwersytetu Warszawskiego. Rzetelne źródło informacji, data skreślona ręką jej ojca, wskazuje, że z dniem 1 września 1922 roku, została ona żoną Romana Weryhy (ok. 1897-1974). Na podstawie jego publikacji „Wyroby hutnictwa żelaza i stali: poradnik zaopatrzeniowca branżysty” z 1963 roku, a także „Wyroby hutnictwa żelaza: stal, wyroby walcowane, surówki wielkopiecowe” wydanej w 1956 roku, należy uznać, że posiadał specjalizację w zakresie metalurgii i hutnictwa. W dwa lata po ślubie, w rodzinie Weryhów pojawił się syn Andrzej (1924-2012). Wraz z małżonką i dziećmi związali swe życie z Francją.
Kalikst Horoch, stryj prof. Józefa Mikułowskiego-Pomorskiego, fot. z zasobów WikiMedia
Stanisław Mikułowski-Pomorski, brat prof. Józefa Mikułowskiego-Pomorskiego, fot. z MojeKorzenie.pl
Dwór w Leszczkowie, fot. z MojeKorzenie.pl
Gen. Stanisław Puchalski, siostrzeniec prof. Mikułowskiego-Pomorskiego, fot. z zasobów WikiMedia
Ppłk. Seweryn Horoch, fot. z zasobów WikiMedia
Nagrobek Kajetana Horocha, wuja prof. Józefa Mikułowskiego-Pomorskiego, fot. z zasobów sejm-wielki.pl
Działalność społeczna i przynależność do Stowarzyszeń
Podejmując się wielu szlachetnych i społecznych misji, czy to w zakresie edukacji młodzieży, doskonalenia i unowocześniania badań oraz metod pracy w strukturach akademickich i organizacyjnych administracji centralnej kraju, starań mających na celu zapewnienie stabilności politycznej w państwie wskrzeszonym po wielu latach nieobecności, profesorowi zależało na uczestnictwie w działalności towarzystw naukowych skupiających światłe umysły, wykazujące ten sam pęd do wznoszenia gmachu oświecenia na rodzimym gruncie, Ojczyźnie wymagającej odbudowy i przeprowadzenia głębokich zmian u podstaw. Pomimo nieprzerywanej latami pracy w instytucjach państwowych, wyjazdu zagranicznego do USA, aktywnościach przejawianych w różnych sferach życia gospodarczego i politycznego kraju, profesor został
- Członkiem założycielem i wiceprezesem Towarzystwa Popierania Polskiej Nauki Rolnictwa i Leśnictwa (1902-1911)
- Członkiem Zarządu Centralnego Towarzystwa Rolniczego (1913-1916)
- Członkiem założycielem Akademii Nauk Technicznych (1920)
- Członkiem korespondentem Czechosłowackiej Akademii Rolniczej (1928)
- Członkiem zwyczajnym Towarzystwa Naukowego Warszawskiego (1930)
- Członkiem honorowym Zrzeszenia Nauczycielstwa Szkół Gospodarstwa Wiejskiego
Ad.1. Towarzystwo dla Popierania Polskiej Nauki Rolnictwa zostało założone w 1902 roku w Krakowie. Podstawą jego działalności stało się pismo z wyznaczonym komitetem redakcyjnym oraz nazwą „Roczniki Nauk Rolniczych”. Z założeń jego twórców od początków miało ono spełniać rolę cennego i niezwykle pożytecznego źródła fachowej wiedzy z dziedzin agronomicznych, które przez wzgląd na szeroko omawianą problematykę badawczą oraz jej rangę, znacznie wykraczało poza możliwości publikacyjne w tygodnikach. W celach i zadaniach statutowych określono, że „[…] Treść tych prac ma się rozszerzać na cały zakres nauk, które są dla gospodarstwa wiejskiego źródłem zawodowej wiedzy”, a dla pomysłodawców istotne było jeszcze to, aby osiągnięcia polskiej myśli intelektualnej konsolidować w jednym miejscu na chwałę i pożytek narodu. I z całą pewnością można uznać, że dążenia te udało się ziścić. Ok. 1924 roku Towarzystwo rozszerzyło zasięg własnej działalności, a wraz z nim także przemianowano nazwę, jednoczącą odtąd dwie obszerne gałęzie nauk przyrodniczych – rolnictwo i leśnictwo. W latach kiedy prof. Józef Mikułowski-Pomorski był jego członkiem, funkcję redaktora naczelnego pełnił prof. Stefan Jentys, do 1892 roku jeden z wykładowców Akademii Rolniczej w Dublanach w zakresie chemii rolnej i rolnictwa. Prof. Jentys po opuszczeniu Dublan udał się do Krakowa, gdzie na Uniwersytecie Jagiellońskim kontynuował swoją karierę naukową. Jego następcą na stanowisku został zatrudniony w 1893 roku prof. Pomorski.
Ad.2. Rosnący autorytet profesora Mikułowskiego oraz szereg zasług, jakimi wsławił się w Dublanach i po przyjeździe do Warszawy, zadecydowały, że w 1913 roku został członkiem zarządu Centralnego Towarzystwa Rolniczego skupiającego w swej strukturze organizacyjnej regionalne formacje z terenu Królestwa Polskiego. Utworzone w 1906 roku w Warszawie Towarzystwo było podzielone z uwagi na specyfikę i charakter specjalności wyłaniających się w agronomii i naukach przyrodniczych, obejmując m.in. wydziały: rolny, hodowlany, mleczarski, leśny. Strefę publikacji gwarantowała „Gazeta Rolnicza”, a także „Przewodnik Kółek i Spółek Rolniczych”. Profesor pozostawał jednym z zarządców do 1916 roku, a więc do czasu, gdy Kursy udało się przekształcić w Wyższą Szkołę Rolniczą, a doskonałymi umiejętnościami organizacyjnymi należało wesprzeć odradzające się uczelnie warszawskie, Uniwersytet i Politechnikę.
Ad.3. Ten związek z Politechniką był na tyle silny, że jako jeden z profesorów tej uczelni, stał się także członkiem założycielem Akademii Nauk Technicznych w 1920 roku. Powołanej w odradzającym się państwie polskim, która miała służyć w szczególności naukom matematyczno-fizycznym i rolniczych, przyczyniając się do znaczących postępów i przyśpieszenia rozwoju gospodarczego. W następnych latach od daty utworzenia ANT prężnie rozwinęła swą działalność, czego doskonałym potwierdzeniem stały się liczne publikacje jej członków, w tym także prac doktorskich, czy też wydawnictwa słownikowe.
Ad.4. Szerokie horyzonty intelektualne i myślowe, a także pozycja cenionego naukowca i wybitnego specjalisty w dziedzinie chemii rolnej, sprawiały, że profesor Pomorski chętnie był przyjmowany w poczet członków innych zrzeszeń i organizacji. W 1928 roku, gdy po raz drugi objął stanowisko rektora SGGW, został członkiem korespondentem w Czechosłowackiej Akademii Rolniczej. Jak należy się domyślać, jego udział był związany z wymianą odkryć i doświadczeń naukowych, przepływem informacji i osiągnięć mających podwyższać stan ówczesnej wiedzy w różnych obszarach i dyscyplinach akademickich. Czechosłowacka uczelnia istniała od 1924 roku, gdy dekretami państwowymi została powołana jako główna uczelnia rolnicza zajmująca się kształceniem fachowców, popularyzacją zdobyczy naukowych, jak również przeszczepianiem teorii na praktykę rolniczą. Powstała kilka lat wcześniej SGGW, mogła dzielić się bogactwem doświadczeń wynikających nie tylko z doskonałej kadry zasilającej jej grono profesorskie, lecz także doskonałych korzeni sięgających tradycji Instytutu Agronomicznego w Marymoncie.
Ad.5. W dwa lata później profesor został członkiem zwyczajnym Towarzystwa Naukowego Warszawskiego. Akt wstąpienia w poczet członków tego wielce szacownego i poważanego stowarzyszenia, można traktować jako silniejsze zaakcentowanie własnej obecności w naukowym środowisku stolicy, lecz nie można mu odmówić także znaczenia symbolicznego. Utworzone w 1907 roku Towarzystwo podjęło kontynuację działalności zlikwidowanego w 1832 roku Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Jednym z jego prezesów był ks. Stanisław Staszic, który z innymi działaczami oświeceniowymi przyczynił się do utworzenia Instytutu Agronomicznego w Marymoncie – historycznego poprzednika SGGW, a także pierwszej uczelni rolniczej na ziemiach polskich. Co więcej, wzniesiony jego staraniem gmach przy Krakowskim Przedmieściu na cele i potrzeby towarzystwa, stał się siedzibą Towarzystwa Naukowego Warszawskiego oraz Polskiej Akademii Nauk. W dowód rozlicznych zasług społeczność akademicka SGGW co roku upamiętnia tę szczególną postać, a od wielu lat na Kampusie Ursynowskim znajduje się głaz jemu poświęcony. Z pewnością profesor Mikułowski doskonale był zorientowany w faktach i tych związkach historycznych. Na ekspozycji stałej Muzeum SGGW jest wyeksponowany dyplom mianowania go na członka TNW z datą 27 czerwca 1930 roku.
Ad.6. Kiedy spogląda się na zachowany w zbiorach album fotograficzny przygotowany dla profesora w 1928 roku z okazji 35-lecia pracy na rzecz szkolnictwa rolniczego, nie można oprzeć się wrażeniu, jak wielką satysfakcję i radość osiągał on z powodu doskonałego rozwoju oświaty i agronomii społecznej. W 1920 roku utworzono w Warszawie Zrzeszenie Nauczycielstwa Szkół Gospodarstwa Wiejskiego, m.in. przy udziale Jadwigi Dziubińskiej (1874-1937), słynnej organizatorki szkół rolniczych i autorki innowacyjnych programów nauczania. Zrzeszenie miało swój miesięcznik redagowany i wydawany w Warszawie w latach 1921-1934. Jego wieloletnim prezesem był Kazimierz Turkowski. Prof. Pomorski jako niestrudzony dydaktyk i orędownik krzewienia idei rolniczych, także przysposobienia mającego ułatwiać sprawne funkcjonowanie w regionalnych środowiskach, stał się niekwestionowanym autorytetem i duchowym przywódcą dla wielu członków społeczności i szkół wiejskich, jak również gospodarstw.
XIV Walny Zjazd Zrzeszenia Nauczycielstwa Szkół Gospodarstwa Wiejskiego w Polsce, fot. z zasobów NAC
Uczennice Szkoły Przysposobienia Gospodyń Wiejskich Pomorskiej Izby Rolniczej w Kowalewie w 1927 r., fot. ze zbiorów NAC
Fotografia z albumu wręczonego profesorowi z okazji 35-lecia działalności na rzecz rolnictwa i oświaty rolniczej, ze zbiorów Muzeum SGGW
Upamiętnienia
Kiedy odchodzą ludzie tego formatu co prof. Józef Mikułowski-Pomorski, pamięć o nich pozostaje wciąż żywa, a dziedzictwo materialne i niematerialne podtrzymywane, kultywowane i rozwijane. Zrodzone z wyższych celów oraz ideałów, wynikające z potrzeb społecznych, już w intencjonalnym zamierzeniu wybitnych jednostek ma służyć następnym pokoleniom. Na tym opiera się jego trwałość. Rzymski poeta Horacy używając słów „Exegi monumentum”, miał na myśli to, że oto właśnie jego dokonania poetyckie zapewniły mu sławę i nieśmiertelność wśród potomnych. Trudno się z tym nie zgodzić, skoro pomimo upływu stuleci wciąż odwołujemy się do jego twórczości. Rozliczne osiągnięcia profesora Pomorskiego również zapewniły mu chwałę. Wsłużył się zarówno jako wykładowca, rektor SGGW, doskonały naukowiec, działacz społeczny, organizator, polityk. To bardzo wiele jak na jednego człowieka, lecz to właśnie na tym polega rola autorytetów, którzy swoją postawą wykazują, jak wiele pożytecznego można wnieść do rozwoju społeczeństw i ludzkości. Ten spadek zawarł się w rozlicznych osiągnięciach badawczych i publikacyjnych, odkryciach naukowych, pozyskanym dobytku majątkowym i zainicjowanych przedsięwzięciach, które zaowocowały pięknymi i solidnymi efektami na rzecz szkolnictwa wyższego oraz Polski.
Opuszczając Dublany profesor zostawił prężnie działającą instytucję akademicką z szacownym gronem profesorskim dbającym o wysoki poziom nauczania, z równie dobrym zapleczem doświadczalno-badawczym z utworzonymi stacjami, chemiczno-rolniczą i torfoznawstwa. Kursy Przemysłowo-Rolnicze w Warszawie zostały wyprowadzone i utrzymane na tak dużym poziomie, że przy pierwszej korzystnej okazji podczas zmiany układu sił politycznych w Warszawie, można było utworzyć z nich Wyższą Szkołę Rolniczą. Dla SGGW udało się pozyskać tereny pod budowę pierwszej stałej siedziby na Mokotowie, w Skierniewicach na cele doświadczalnictwa. Jako niestrudzony mentor w środowiskach wiejskich i rolniczych, wspierał nowoczesne metody doskonalenia praktycznego i zawodowego, w tym m.in. poprzez konkursy o charakterze lokalnym, regionalnym. Był zwolennikiem i wyznawcą łączenia teorii z praktyką w kształceniu młodzieży i budowaniu świadomości o przyrodzie i otaczającym świecie.
SGGW
W dowód wielkiego zaangażowania w propagowanie idei zrównoważonego rozwoju w rolnictwie, opierającego się nie tylko na znajomości wiedzy podręcznikowej, lecz także umiejętnym i rozumnym jej stosowaniu w pracach terenowych oraz gospodarskich, wizerunek Józefa Mikułowskiego umieszczono na medalu okolicznościowym wybitym z okazji 170-lecia Uczelni w 1986 roku. To nie przypadek, że współdzieli on powierzchnię razem z przedstawieniem prof. Michała Oczapowskiego – drugiego dyrektora Instytutu Agronomicznego w Marymoncie, wybitnego umysłu, znawcy nauk rolniczych, który w celu zapewnienia optymalnych warunków kształcenia swoim podopiecznym, pokładał myśli i starania, aby zachować właściwe proporcje i stosunki między wykładanymi przedmiotami z różnych dziedzin, a możliwościami przetestowania pozyskanych informacji w konfrontacji z rzeczywistością. Kilkadziesiąt lat później te same idee przyświecały prof. Pomorskiemu. Dlatego sylwetki obu profesorów często kojarzone są wspólnie dla podkreślenia wspomnianego faktu, jak również tego, że tradycje rozpoczęte w XIX stuleciu znalazły pełną i śmiałą kontynuację w kolejnych wiekach.
W hallu Pałacu Ursynowskiego, siedzibie władz SGGW od 1989 roku, stoją dwa popiersia tych wielkich osobowości. Rzeźbione i osadzone na postumentach zapraszają do wnętrz urokliwej budowli, powstałej jako podmiejska rezydencja w idyllicznym otoczeniu pejzażowym. Jej dawne przeznaczenie, historia, dekoracje rzeźbiarskie, idealnie wpisują się w profil działalności Uczelni, potęgując znaczenie symboliki przyrodniczej utożsamianej z dostatkiem, urodzajem i obfitością Matki-Ziemi, o które tak bardzo zabiega się w rolnictwie i hodowli na wszystkich regionach i szerokościach geograficznych. W miejscu narad członków Senatu Akademickiego SGGW znajduje się portret pierwszego rektora SGGW obok innych wizerunków jego następców.
Jedną z form upamiętnienia tej postaci jest jej prezentacja na ekspozycji stałej Muzeum SGGW „Z Marymontu na Ursynów”, przybliżającej ponad 200-letnią tradycję szkolnictwa wyższego na ziemiach polskich. Pośród autentycznych pamiątek oraz muzealiów związanych z osobą profesora, przybliżone zostały ważne fakty z jego obszernego życiorysu. Za pomocą archiwaliów, fotografii, dyplomów, rysunków, udało się przybliżyć wspomnienia o Dublanach, wyjeździe na kontynent amerykański, wyróżnienia potwierdzające docenienie profesora przez współczesne mu środowiska intelektualistów. Goście przybywający do Muzeum wpierw mijają Galerię Rektorów SGGW, dla której użyto fotograficznych wizerunków profesorów utrwalonych w obiektywach, dla podkreślenia różnic między portretami olejnymi zawieszonymi w Sali Senatu, a tymi, które zajmują nowoczesne wnętrze budynku, w którym mieści się Biblioteka Główna SGGW, Wydawnictwo SGGW, Biura Współpracy Międzynarodowej, Archiwum SGGW i Muzeum.
W tym zestawieniu nie sposób pominąć faktu, że jednemu z gmachów na Kampusie Ursynowskim nadano im. prof. Józefa Mikułowskiego-Pomorskiego. Mieści on Wydziały – Rolnictwa i Ekologii oraz Biologii i Biotechnologii, a także związane z nimi Instytuty, Biologii i Rolnictwa. SGGW może poszczycić się ponad 1o0-letnią metryką w zakresie kształcenia o rolnictwie. Kilkanaście lat temu wyodrębniono z niego kierunek biologiczny, a w niezbyt odległym czasie także ekologię. Wiele powstało form upamiętniających sylwetkę profesora Mikułowskiego-Pomorskiego. W środowisku akademickim Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, postać jej pierwszego rektora jest gloryfikowana i przywoływana na stronach ksiąg i opracowań historycznych, w trakcie uroczystości oraz spotkań akademickich, w obiektach symbolicznych.
Lipnik
Imię profesora otrzymała także Szkoła Podstawowa w Lipniku, położonym między Opatowem a Sandomierzem, w uznaniu wielu lat pracy na rzecz młodzieży wiejskiej i akademickiej, podnoszenia poziomu oświaty i potencjału intelektualnego społeczeństw, propagowania chwalebnych wartości społecznych i naukowych. Szczególnie trzeba wspomnieć o wieloletniej przyjaźni i bliskich relacjach między Lipnikiem, a patronatem roztaczanym przez SGGW. Od wielu szczególną aktywność w podtrzymywaniu tych kontaktów wykazuje Stowarzyszenie Wychowanków SGGW oraz władze Uczelni. Delegacje ze świętokrzyskiego także odwiedzają Kampus przy ul. Nowoursynowskiej w Warszawie, a wizytom tym zawsze towarzyszą spotkania, oprowadzania po Muzeum, spacery po terenach zieleni oraz wśród zabudowy z różnych okresów. W trakcie takich pobytów, uczniowie poznają SGGW oraz stolicę. Jednakowoż reprezentanci Uczelni częstokroć wizytują w Lipniku na ważnych uroczystościach i obchodach upamiętniających.
Malice Kościelne
W gminie Lipnik, na terenie opatowskiego powiatu, leży nieduża wieś o nazwie Malice Kościelne. To właśnie tu przyszedł na świat wybitny chemik rolny i gleboznawca, działacz na rzecz rozwoju szkolnictwa w Polsce – prof. Józef Mikułowski-Pomorski. W miejscowym pejzażu równinno-pagórkowatym skrywa się lokalna świątynia, kościół parafialny wzniesiony w 2 poł. XX wieku w duchu neoromańskich form stylowo-architektonicznych. W pobliżu kościoła ustawiono obelisk dedykowany profesorowi. Ceremonia odsłonięcia obelisku z tablicą upamiętniającą 130-tą rocznicę urodzin profesora, odbyła się 18.10.1998 roku. Patronami tej uroczystości byli: Rektor SGGW oraz Wojewoda Tarnobrzeski. Inicjatorem ufundowania obelisku było Stowarzyszenie Wychowanków SGGW. W trakcie wydarzenia ówczesny prezes Fundacji „Rozwój SGGW” oraz wieloletni wiceprezes Stowarzyszenia Wychowanków odczytał akt przekazania obiektu komemoratywnego w opiekę nauczycieli i uczniów Szkoły Podstawowej w Malicach.
Popiersie prof. Józefa Mikułowskiego-Pomorskiego w Pałacu Ursynowskim, fot. z zasobów Muzeum SGGW
Medal z wizerunkami prof. Michała Oczapowskiego i prof. Józefa Mikułowskiego-Pomorskiego, ze zbiorów Muzeum SGGW
Sala ekspozycyjna Muzeum z częścią dedykowaną pierwszemu rektorowi SGGW, fot. z zasobów Muzeum
Wyróżnienia
Biorąc pod uwagę niezliczoną ilość zasług i niezwykłą osobowość profesora, który ten sam przyjazny stosunek wyrażał do przedstawicieli różnych grup społecznych, było kwestią oczywistą, że w uznaniu za całokształt dokonań na rzecz rozwoju kultury i oświaty rolniczej w Polsce, należy tę szlachetną postać uhonorować stosownie. Uzyskanie prestiżowych wyróżnień akademickich i państwowych miało nad wyraz solidne umotywowanie za niezwykle znaczący wkład do nauki polskiej, szkolnictwa wyższego i edukacji, wychowania młodzieży i pedagogiki, upowszechniania wiedzy rolniczej, wartości pracy i kształcenia oraz postępowość.
Doktorat honoris causa SGGW
Wiosną 1929 roku w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego miała miejsce szczególna uroczystość. Po raz pierwszy w historii Uczelni wręczono tytuł doktora honoris causa SGGW, a osobą wyróżnioną tym zaszczytem został prof. Mikułowski, który w tym czasie po raz drugi pełnił urząd rektorski stając na czele swojej Alma Mater w roku akademickim 1928/1929.
Doktorat honoris Causa Uniwersytetu Poznańskiego
W tym samym roku Uniwersytet Poznański przykładem Warszawy, również postanowił nadać mu to honorowe miano wraz z dyplomem. Promotor prof. Zygmunt Pietruszczyński napisał w laudacji: „niewielu jest ludzi obdarzonych wybitnie silnym charakterem, posiadających duży zasób inicjatyw i zdolności organizacyjnych, a w pracy twórczej odznaczających się niezwykłą sumiennością w spełnianiu obowiązków, idealizmem oraz ogromnym poczuciem odpowiedzialności za swoje czyny”.
Order Polonia Restituta
W 1924 roku pierwszego rektora SGGW odznaczono Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Polonia Restituta, ustanowionego przez Sejm II RP dla osób o wybitnych osiągnięciach w reprezentowanych przez siebie dziedzinach, czy to w zakresie oświaty, kultury i sztuki, gospodarki, stosunków dyplomatycznych, obronności państwa. Odznaczeniu nadano formę czteroramiennego krzyża emaliowanego na biało ze złoconymi krawędziami i nieregularnych kształtach, z usytuowanym pośrodku awersu orłem z rozłożonymi skrzydłami na czerwonym emaliowanym tle. Wokół okrągłej formy medalionu dodatkowo wyodrębniono szafirowy otok z napisem: POLONIA RESTITUTA.
Wygląd odznaczenia Polonia Restituta, fot. z zasobów WikiMedia
Dyplom doktora honoris causa Uniwersytetu Poznańskiego, fot. z zasobów Muzeum SGGW
Publikacje
Analizując pokaźną listę prac naukowych oraz publikacji prof. Mikułowskiego-Pomorskiego, można z niej wyodrębnić podział na sprawozdania i czasopisma, w tym tygodniki, miesięczniki i roczniki. Jednakowoż mieszczą się w niej klasyczne periodyki, publikacje zwarte albo teksty i wyniki badań z obserwacji, zamieszczone w ramach serii wydawniczej lub nakładem i staraniem szacownych instytucji i towarzystw.
Dość szczegółowego zestawienia tekstów profesora, również tych współredagowanych, dokonał jeden z jego uczniów – prof. Marian Górski, także rektor SGGW w latach 1933-1936 i 1947-1949, na potrzeby biogramu swego mentora do pierwszej Księgi Pamiątkowej SGGW z 1936 roku. Spis ten jest obszerny, tak jak znacząca i prężna była działalność pierwszego rektora Uczelni, wybitnego chemika rolnego, niestrudzonego popularyzatora wiedzy agronomicznej, społecznej i wychowawczej. Sporządzony ręką jego następcy, tak w zarządzaniu Uczelnią, jak i w dziedzinie naukowej chemii rolniczej, nie wzbudza żadnych zastrzeżeń. Ta długa lista pokazuje coś jeszcze, a mianowicie, jak wielką i żmudą pracę wykonał w ciągu swojego życia Józef Mikułowski-Pomorski. Warto zwrócić uwagę, że większość wymienionych poniżej artykułów poprzedzały czasochłonne i staranne doświadczenia terenowe stanowiące podstawę do dalszych wniosków i analiz wyciąganych na podstawie rzeczowych odkryć, niepodważalnych faktów i rozumnych przemyśleń. W oparciu o całościowy dorobek Józefa Pomorskiego można skrótowo podsumować, że zajmował się on w nauce zagadnieniami związanymi z nawozami oraz nawożeniem ziemi, łąkarstwem, uprawą, gleboznawstwem, polityką agrarną i paszową w gospodarstwach.
Sprawozdania
W związku z objęciem stanowiska kierownika Stacji Doświadczalnej Chemiczno-Rolniczej w Dublanach, pełnionym od 1895 roku do 1911 roku, profesor zaczął sprawozdawać się i z tamtych lat pozostało całkiem sporo dokumentacji opisowej, która wedle wszelkiego prawdopodobieństwa znajduje się we Lwowie. A przynajmniej w latach 30. ub. wieku, taką zawarto o niej informację. Powołując się na sprawozdawczy rodzaj publikacji w przedwojennej Księdze SGGW, wymieniono wiele tytułów wynikających z prac w terenie: „Doświadczenie nad wpływem fermentacji mączki kostnej na jej działanie”, „Doświadczenie porównawcze nad działaniem superfosfatu, żużli Thomasa i fosforytów”, 1897; „Doświadczenia nad względną wartością nawozów fosforowych”, „Doświadczenia nad potrzebami nawozowemi gleb”, 1899; „Wpływ rozdzielenia nawozów w wazonie na plon selerów”, 1900. Przy okazji omawianego tematu, warto też zwrócić uwagę, że profesor podawał swoje materiały do sprawozdań krakowskiej Komisji Fizjograficznej: „Analizy ziem ornych. Materiały do rolniczej fizjografii kraju zebrane przez Sekcję Rolniczą Komitetu Fizjograficznego Akademii Umiejętności”, 1897; „Zawartość azotu, kwasu fosforowego i węglanu wapniowego w ziemiach wystawionych przez Komitet c. k. Towarzystwa Gospodarskiego w roku 1894. Materiały do rolniczej fizjografii kraju zebrane przez Sekcję Rolniczą Komitetu Fizjograficznego Akademii Umiejętności”, 1898.
Czasopisma
Wykaz prac profesora pokazuje, że wiele z nich zostało opublikowanych na łamach czasopism, a nawet z pełną świadomością można stwierdzić, że stały się one dominującą formą prezentacji jego własnych odkryć badawczych. Zaznajamianie sfery publicznej z wszelkiego rodzaju treściami naukowymi było możliwe dzięki pismom wydawanym w trybie cotygodniowym i o częstotliwości miesięcznej oraz rocznej. Szczególnie wiele autorskich tekstów ukazało się w lwowskim tygodniku Rolnik, w tym m.in.: „Sprawozdanie z doświadczeń zbiorowych, przeprowadzonych staraniem Komitetu c. k. Towarzystwa Gospodarskiego”, „Oznaczanie potrzeb nawozowych ziemi ornej za pomocą doświadczeń w wazonach metodą Pawła Wagnera”, 1897; „Doświadczenia z nawożeniem łąk, przeprowadzone w roku 1898”, „Fermy doświadczalne Krajowej Stacji Chemiczno-Rolniczej w Dublanach. Wyniki doświadczeń z r. 1899”, 1898; „Doświadczenia z nawożenia łąk w r. 1899”, „Kontrola nawozów”, 1900; „Kilka ciekawych wyników nawożenia pól i łąk”, 1901; „Doświadczenia z nawożeniem buraków cukrowych wykonane na fermach doświadczalnych”, 1902; „Z wystawy Berlińskiej zużytkowania ziemniaków, 1903; „Z wycieczki do Saksonii”, „Czy należy kupowane nawozy poddawać kontroli stacji doświadczalnych”, 1904; „Jakie mogą być u nas maksymalne plony”; „Opłacające się działania nawozów azotowych”, „W sprawie kursów rolniczych”, 1907.
Jest sprawą oczywistą, że wśród czasopism branżowych najbardziej interesujące były te związane ściśle z rolnictwem i naukami rozprzestrzeniającymi się w jego ramach. Prof. Józef Mikułowski-Pomorski został jednym z autorów krakowskiego i wilnieńskiego Tygodnika Rolniczego oraz takich pism jak Agronomia Społeczna, Gazeta Rolnicza Warszawa, Uprawa Roślin i Nawożenie, Nawozy Sztuczne. Oto kilka wybranych, które pokazują niezwykłą lotność umysłu w wydawaniu na światło publiczne tekstów o dużym znaczeniu rozwojowym w danej dziedzinie. Warto zauważyć, że od 1911 roku zaczynają się w jego dorobku pojawiać także rozprawy związane z organizacją szkolnictwa rolniczego i wyjazdem zagranicznym do USA w 1925 r., m.in.: „W sprawie mąki żużlowej”, Kraków 1899; „Doświadczenia z nawożeniem buraków cukrowych”, Kraków 1900; „Wpływ miałkości superfosfatu i tomasówki na ich działanie”, Wilno 1912 r.; „Zaraza kartofli”, Warszawa 1890; „Reorganizacja Kursów Przemysłowo-Rolniczych w Warszawie”, Warszawa 1914; „Przewodnie myśli reformy agrarnej w Polsce”, Warszawa 1918; „Z rzeczy widzianych w Stanach Zjednoczonych Północnej Ameryki”, Warszawa 1925; „Rolnictwo, farmer i wieś w Stanach Zjednoczonych”, Warszawa 1927; współautor „Działanie supertomasyny na glebie kwaśnej i alkalicznej”, Poznań 1934.
Dla jednego z najbardziej uznanych fachowców tamtego okresu było możliwe dodawanie pożytecznych i niezwykle wartościowych artykułów do Roczników Nauk Rolniczych, ażeby tu tylko przywołać takie ich nazwy: „Wpływ umieszczenia nawozu potasowego w wazonie na plon jęczmienia, wpływ saletry i siarczanu amonowego na działanie potasu”, 1934; „Pobieranie potasu i sodu przez owies przy nawożeniu rozmaitymi nawozami potasowymi”, 1935; „Oświata rolnicza pozaszkolna w programie działalności Izb Rolniczych”, 1934. Inne znane periodyki swego czasu w środowisku agronomów, gdzie profesor miał okazję i doskonałą sposobność by publikować, obejmowały takie tytuły jak: Ateneum, Nauka Polska, Kosmos, gdzie przy nazwisku Mikułowski-Pomorski można znaleźć następujące tytuły: „Działalność sekcji rolnej w roku 1895 i 1896”, Warszawa 1897; „Wartość nawozowa części nadziemnych roślin zbożowych i motylkowych”, 1913; „Potrzeby obecne nauk rolniczych w Polsce”.
Wydawnictwa
Poniekąd w tej obszernej prezentacji pisemnego dziedzictwa profesora, pozostawionego w formie drukowanych treści na kartach ksiąg i czasopism, należy wskazać na wydawnictwa umożliwione nakładem sił oraz środków finansowych instytucji państwowych, prywatnych firm, czy też stowarzyszeń. W tej grupie konieczne jest przywołanie publikacji, jakie wyszły z Wydawnictwa Ministerstwa Rolnictwa i Dóbr Państwowych: „Reforma agrarna w Rosji w roku 1917”, Warszawa 1919; Podręcznik dla szkół rolniczych pt. „Uprawa Roli i Roślin”, Warszawa 1925. A nadto publikacji, będących owocem współpracy z serią wydawniczą Biblioteczka Przysposobienia Rolniczego. Nazwisko pierwszego rektora SGGW, urodzonego w Malicach, zasiliło grono autorów Pamiętnika I Polskiego Kongresu Rolniczego, a opracowanie dotyczące polskich ziem znalazło się w dodatku do znanego dzieła rosyjskiego autora Sibirceva pt. „Gleboznawstwo.
Ten dobytek, to dziedzictwo piśmiennicze pozostawione naukom przyrodniczym jest obszerne. Na nim kolejne pokolenia budowały swą wiedzę i rozwijały „ziarna” oświecenia powszechnego w rolnictwie. Trwale zaszczepione w umysłach sprawiają, że dzieło życia prof. Pomorskiego wciąż jest żywe i cały czas kontynuowane, wszędzie tam, gdzie jemu bliskie idee, są jednakowoż bliskie jego sympatykom, wyznającym myśl przewodnią: od służby ku chwale Ojczyzny i narodu, po służbę dla wyżywienia kraju oraz jego obywateli.
Odejście profesora
Kondolencje
Śmierć profesora Mikułowskiego przysporzyła wiele smutku, nie tylko członkom jego rodziny, wszystkim bliskim, lecz także tym, którzy mieli zaszczyt poznać tę niezwykłą i fascynującą osobowość za życia. Zaraz po tym, gdy Fama zaczęła dąć w trąby, głosząc przykrą wieść o jego odejściu, zewsząd, z różnych zakątków Polski, zaczęły napływać kondolencje. Swoje wyrazy najszczerszego ubolewania przekazywali w listach i telegramach rektorzy innych szkół wyższych: Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Politechniki Warszawskiej, Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, Szkoły Głównej Handlowej i Akademii Stomatologicznej w Warszawie, Akademii Medycyny Weterynaryjnej we Lwowie i Akademii Górniczej w Krakowie. W gronie złączonych żałobą znaleźli się dziekani poszczególnych wydziałów oraz członkowie ich rad, Chemicznego Politechniki stołecznej, Rolniczo-Leśnego Uniwersytetu Poznańskiego i Rolniczo-Lasowego Politechniki Lwowskiej. Z kręgów i kół politycznych oraz dyplomacji, pojawiły się słowa żalu od premiera Walerego Sławka, także posła na Sejm – Emeryka Czapskiego. Szeregi pogrążonych w utracie zasilili członkowie różnych instytucji, towarzystw, kółek, w tym m.in. przedstawiciele Wolnej Wszechnicy Polskiej, Związek Rolniczych Zakładów Doświadczalnych, Kółko Rolnicze z Dublan, Związek Inżynierów Leśników, Rada Naukowa Instytutu w Puławach, Rolnicze Zakłady Doświadczalne w Starym Brześciu, Polskie Towarzystwo Chemiczne, Komitet Muzeum Przemysłu i Rolnictwa, Prezydium Centralnego Towarzystwa Organizycyj i Kółek Rolniczych, Komitet Kasy im. Mianowskiego, Spółka Akcyjna Eksploatacji Soli Potasowych, Szkoły Rolniczej w Krasnymstawie.
Pogrzeb
Uroczystości pogrzebowe odbyły się 7 maja 1935 roku w kościele św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu i nie trudno się domyśleć, że miały nad wyraz podniosły charakter. Ośrodki instytucjonalne, kręgi naukowe i polityczne, małe formacje i ugrupowania rolnicze, także związki i organizacje o znacznie większej liczebności i zasięgu oddziaływania, były reprezentowane przez swych delegatów. Choć samego profesora najpewniej ucieszyłby widok oraz fakt obecności, tych szkół rolniczych i związków młodzieży wiejskiej, o które tak zabiegał, w których pokładał tyle nadziei, upatrując w nich chwalebną wielkość odrodzonej Polski. Z doskonale obrodzonymi polami, zapasami płodów rolnych, dobrze utrzymanymi gospodarstwami, mieszkańcami z wieloma umiejętnościami, którzy dbając o własne poletka, dokładali cegiełkę do odbudowy gospodarczej kraju.
Mowy pożegnalne
Żegnanie wybitnych postaci o rozległych horyzontach myślowych, otwartych na świat i kontakty społeczne oraz międzyludzkie, nigdy nie jest proste. Każdy, kto styka się z takimi autorytetami, ma różne doświadczenia, choć przemyślenia odnośnie całokształtu życia oraz cech danej jednostki, mogą być zbliżone. Tak i w tym wypadku, stało się kwestią bezdyskusyjną, że swoje przemowy mogą wygłosić ci, którzy czuli się ku temu w należytym obowiązku. W ostatnich słowach naznaczonych przygnębiającym poczuciem pustki, przemówił m.in. rektor SGGW, prof. Marian Górski, który dał dowód przywiązania do swego mentora, nauczyciela i przewodnika w świecie daleko idących spraw naukowych, mówiąc: „Teraz, żegnając Cię drogi i kochany Kolego, zdajemy sobie sprawę z ciężkiego żalu, jaki nas ogarnia z powodu straty najlepszego przyjaciela, doradcy i wiernego towarzysza doli i niedoli w naszych poczynaniach dla dobra polskiej nauki i polskiej młodzieży. Obcowanie z Tobą podnosiło nas wszystkich na duchu i dodawało wiary i otuchy”.
Z pragnieniem złożenia hołdu w trakcie ceremonii wystąpili: prof. Zygmunt Pietruszczyński za Uniwersytet w Poznaniu, poseł G. Pomianowski reprezentujący Dublany, inż. Stanisław Chyliński, jako głos Wychowanków SGGW, który nie pominął faktu fundamentalnego dla jej istnienia, że to pierwszy rektor tej Uczelni położył jej podwaliny. Dlatego w trakcie swej wypowiedzi poprzysięgł: „Pamięć o Tobie żyć zawsze będzie wśród nas, a Ty pozostaniesz nam drogowskazem, który kierować nami będzie w dalszem naszem życiu i przyrzekamy Ci, Panie Profesorze z tej drogi nie zboczyć”.
Jednakowoż Dublany ciężko zapłakały za synowcem, który rolnictwu oddał całe swe serce. Reprezentant z tamtejszego środowiska kontynuował i podkreślał wielkość straty: „Kiedy prasa i radjo rozniosły wiadomość, że ś.p. Prof. Józef Mikułowski-Pomorski nie żyje, gdy wieść ta dotarła do Dublańczyków, rozrzuconych po całym obszarze Polski, z pod wielu pokrytych siwizną głów, po twarzach ludzi zahartowanych w twardem życiu, potoczyła się nietamowana łza”.
W dozgonnej wdzięczności za wieloletnią przyjaźń i doskonałe stosunki między SGGW a Uniwersytetem Poznańskim, prof. Zygmunt Pietruszczyński miał powiedzieć: „Wychował liczne pokolenia swoich uczniów i współpracowników, gorących propagatorów Jego idei w organizacji nauki i życia rolniczego. Jego uczniowie, rozsiani po całej Polsce na różnych placówkach naukowych, społecznych, państwowych i własnych warsztatach rolnych, zawsze serdecznie wspominać będą swojego ukochanego nauczyciela, zawsze ze wszelkich swoich ważniejszych poczynaniach zastanowią się”.
W ostatnim pożegnaniu przemówili także prof. K. Bassalik z Towarzystwa Naukowego Warszawskiego i Akademii Nauk Technicznych, prof. H. Malarski z Politechniki Lwowskiej, K. Fudakowski ze Związku Izb i Organizacji Rolniczych, dr Jachimowski z Zrzeszenia asystentów SGGW, T. Langer z korporacji akademickiej Arkonia, student Benedykciński występujący w imieniu młodzieży akademickiej, przedstawiciel studentów z Koła Oświaty Rolniczej, prezes Szkolnictwa Rolniczego i reprezentant Przysposobienia Rolniczego.
Ciało prof. Józefa Mikułowskiego-Pomorskiego spoczęło na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. W 2022 roku nagrobek został poddany konserwacji, dzięki czemu dziś prezentuje w pełni dawnego blasku.
Pogrzeb prof. Józefa Mikułowskiego-Pomorskiego, fot. z zasobów Narodowego Archiwum Cyfrowego